iswinoujscie.pl • Sobota [13.08.2016, 00:16:30] • Świnoujście

Tomuś ze Świnoujścia potrzebuje Waszej pomocy! Uratujmy jego oczko! Siatkówczak – pan życia i śmierci

Tomuś ze Świnoujścia potrzebuje Waszej pomocy! Uratujmy jego oczko! Siatkówczak – pan życia i śmierci

fot. Archiwum rodzinne

Nasz synek żyje, uśmiecha się, poznaje świat, na który patrzy. Taki obraz chcielibyśmy zachować przed naszymi oczami, jednak od niespełna roku, to co do tej pory było rzeczywistością, stało się marzeniem. Tomuś ma raka, śmiertelny, złośliwy guz, który umiejscowił się w prawym oku. www.siepomaga.pl/tomekcieciorko

W oczach dziecka można zobaczyć wszystko, lecz jeśli na ich dnie poza miłością i bezgranicznym zaufaniem, da się dostrzec guz, zaczyna się wyścig z czasem. Postawiono nam dwa warunki, by wrócić do gry o życie dziecka – 165 tysięcy dolarów i 2 tygodnie!

Nasz synek urodził się zdrowy, silny i od tego momentu miało być wszystko dobrze. Bo dlaczego miało być inaczej? Przywieźliśmy dziecko do domu, szczęśliwi dumni i przygotowani na to, co dobre. Nikt nie jest gotowy na to, że jego maleństwo, może stracić wzrok, oko, życie. Nowotwór w przypadku Tomusia okazał się wyjątkowo podstępny. Nie dawał typowych oznak, charakterystycznych dla siatkówczaka. Tylko czy można mówić o typowych przypadkach, kiedy zachorowalność na ten typ nowotworu oscyluje wokół 3%?

Tomuś ze Świnoujścia potrzebuje Waszej pomocy! Uratujmy jego oczko! Siatkówczak – pan życia i śmierci

fot. Archiwum rodzinne

Gdy człowiek patrzy na swoje malutkie dziecko, uczy się odbierać je wszystkimi zmysłami, a uwaga wyczulona jest do granic możliwości. Pierwszy niepokojący sygnał wypatrzył tata Tomusia. Prawe oko zaczęło delikatnie uciekać. Nie był to powód do paniki, ale raz wzbudzony niepokój kazał zachować czujność. Lekarze uspokajali, tylko jak zachować spokój, kiedy oczko zaczyna robić się mętne. Taki był drugi objaw, który zdecydował o tym, że będziemy szukać pomocy dalej.

Był listopad, chłodny dzień, który miał nasze dotychczasowe życie zamienić w koszmar. Trafiliśmy do pani profesor w Szczecinie, która bez wnikliwego badania i wstępu powiedziała – synek ma guza w oku, siatkówka jest całkowicie odwarstwiona, stąd zmętnienie oka. Zamarliśmy. Nie wiedzieliśmy nic, chcieliśmy uciekać, ale nie wiadomo dokąd, działać, ale w którym kierunku? Panika odbierała racjonalne myślenie, które teraz było potrzebne najbardziej. Co teraz? Nasze dziecko ma nowotwór, a my jedynie wstępną diagnozę, nic więcej, żadnego planu. Pani doktor zasugerowała, żeby nie czytać o chorobie, nie pogrążać się w statystykach i czekać na potwierdzenie.

Wyjazd do Warszawy, do Centrum Zdrowia Dziecka, był w tamtych chwilach zbawieniem, na które czeka się, nie śpiąc w nocy, a którego zarazem się człowiek panicznie boi, bo to tam, miały zostać podjęte wszystkie decyzje. Tam miało rozegrać się pierwsze starcie z rakiem.

Tomuś ze Świnoujścia potrzebuje Waszej pomocy! Uratujmy jego oczko! Siatkówczak – pan życia i śmierci

fot. Archiwum rodzinne

W Warszawie rezonans potwierdził to, co najgorsze. Guz wielkości ⅓ gałki ocznej i sucha informacja, o tym, że najprawdopodobniej oko trzeba będzie usunąć. Jeśli rak nie ustąpi, po podaniu chemii, ten najstraszniejszy scenariusz się spełni. A co jeśli Tomuś będzie miał przerzut? Tysiące pytań przelatywało przez nasze głowy i żadnej odpowiedzi.

Jeśli nasz synek straci jedno oczko, pozostanie tylko czekać na cud i wierzyć w to, że guz nie da przerzutów na drugie, wtedy już ostanie oko. Guz u Tomusia zlokalizowany jest bardzo blisko naczyniówki, co może spowodować przerzuty do kości, mózgu, drugiego oka. W tej sytuacji walka o oczko staje się walką o życie naszego dziecka.

1 grudnia, pierwszy kontakt z onkologią w Warszawie. Plan był dokładnie przemyślany. Założone 5 cykli leczenia chemią miały uśpić guza, osłabić go, uczynić bardziej podatnym na ostateczne uderzenie. Dlaczego właśnie nasze dziecko trafiło na ten oddział, na którym walczy się o życie, nie dowiemy się nigdy. Kilka miesięcy wcześniej Tomuś bawił się swoimi ulubionymi samochodzikami, a teraz sceneria jak z najgorszego horroru, i ukochane dziecko, dla którego chciałoby się zrobić wszystko, podłączone do kroplówki z chemią, która niszcząc potworny guz, trawi cały organizm. Już przy pierwszych podaniach, potwór pokazał swoje prawdziwe oblicze. Oczko Tomusia zaczęło błyszczeć w ten charakterystyczny sposób, od którego przechodzą człowiekowi ciarki po plecach.

Źródło: https://iswinoujscie.pl/artykuly/44131/