„To pierwszy taki rok, gdy samotność znużyła mnie / To pierwszy taki rok, gdy przez fosę rzuciłam most” – śpiewa Katarzyna Nosowska w utworze zatytułowanym „2015”. I chyba rzeczywiście coś jest na rzeczy, bo nowa płyta HEY, która powstawała w dużej mierze w minionym roku, wyraźnie różni się od tego wszystkiego, co grupa proponowała nam w ciągu ostatniej dekady. Na „Miłość! Uwaga! Ratunku! Pomocy!” i szczególnie „Do rycerzy, do szlachty, doo mieszczan” składały się głównie spokojne, kontemplacyjne piosenki o misternie skonstruowanej formie. To był czas medytacji, a teraz nastąpił czas działania – mocniej bije serce sekcji, ostrzej kąsa gitara, powróciły mocne, chwytliwe refreny, których nie sposób z Katarzyną nie śpiewać…
Z czego biorą się takie zmiany? Być może są elementem dobrze przemyślanego i konsekwentnie wcielanego w życie planu. Ale mogą brać się po prostu z potrzeby chwili. Przeskakuje iskra i wszystko się zmienia. Błysk – i idziesz za tym. Dalej. Prędko, prędzej. Ku słońcu.
Na powyższą sentencję składają się między innymi tytuły utworów, które znajdziecie na nowej płycie zespołu HEY, zatytułowanej „Błysk”. Odwołujące się do zmysłów wrażenie zmiany, ruchu, buzującej energii bije od tej muzyki i powraca w tekstach. Niekoniecznie wesołych i optymistycznych – hej, to przecież HEY! – ale na swój sposób afirmujących życie, choć to, czego jesteśmy tu świadkami, rozgrywa się po końcu świata. I może właśnie o to chodzi: że po apokalipsie może być już tylko lepiej?
Kiedy oślepia nas zbyt jasne światło, oko przez dłuższą chwilę powtarza echo tego błysku, przenosząc je na wszystko, na co patrzy. Z „Błyskiem” jest podobnie – posłuchacie tej płyty i nie będziecie mogli się od niej uwolnić. Od zaklętych w transowych aranżacjach melodii oraz od słów, które z jednej strony są tak bardzo Nosowskiej, a z drugiej – jak ona to robi? – znowu tak bardzo o nas.