Aż 1 269 678 zł świadczeń wypłacono w ubiegłym roku w Świnoujściu z funduszu alimentacyjnego. Niby mniej niż we wcześniejszych latach (1 305 170 zł - w 2014 r. oraz 1 337 147 zł - w 2013), ale przecież dużo. Fundusz stworzono po to, by do dzieci migających się alimenciarzy jakieś pieniądze jednak trafiały.
- Kwota wypłacanych świadczeń alimentacyjnych pokrywana jest w całości z dotacji otrzymywanej ze Skarbu Państwa – informuje rzecznik prezydenta, Robert Karelus - zatem Miasto Świnoujście nie ponosi z tego tytułu żadnych wydatków.
Skoro płaci państwo (czytajcie: pozostali obywatele), to znaczy, że alimenciarze już nie muszą?
- W celu wyegzekwowania należności z tytułu świadczeń wypłaconych z funduszu alimentacyjnego, organ właściwy przyłącza się do egzekucji sądowej prowadzonej przez komornika – informuje Robert Karelus.
Zapytaliśmy, jak im to odzyskiwanie pieniędzy idzie.
- Średnia stopa zwrotu z tego tytułu w 2014 roku w Świnoujściu wyniosła 15,40 procent i jest wyższa niż średnia krajowa, która wynosi 13,90 procent – mówi rzecznik.
To jeszcze zobaczmy, jakich pieniędzy nie płaci na swoje dzieci któreś z rodziców. Jak informuje świnoujski magistrat, wysokość wypłacanych świadczeń z funduszu alimentacyjnego waha się od 100 zł do 500 zł miesięcznie, przy czym kwota 500 zł jest możliwa do wypłaty, gdy osoba uprawniona ma zasądzone alimenty w kwocie wyższej niż 500 zł. Średnie świadczenie z funduszu alimentacyjnego wypłacane w 2015 r. wynosiło 370 zł, w 2014 r.- 361 zł, a w 2013 r. - 350 zł.
Na dzień 31 grudnia 2015 r. w Świnoujściu zarejestrowanych było 562 dłużników posiadających zadłużenie z tytułu świadczeń wypłaconych z funduszu alimentacyjnego i zaliczki alimentacyjnej. Jak się dowiedzieliśmy, wśród nich było kilka kobiet.