Już w 1996 roku, na zlecenie ówczesnej władzy architekt Tadeusz Jurga przystąpił do opracowania zwartej koncepcji zagospodarowania dzielnicy nadmorskiej. W Urzędzie Miasta zorganizowano nawet specjalne sympozjum tematyczne poświęcone proponowanemu przez Jurgę planowi. Z tej ciekawej dyskusji wynikło jednak tylko to, że... się odbyła. Praca planisty poszła w zapomnienie.
Dlaczego – tego nikt nie potrafi tak naprawdę wytłumaczyć.
Obecne władze także nie potrafią przyśpieszyć prac nad wdrożeniem koncepcji. Kłopot mają potencjalni inwestorzy bo zwykle pierwsze co trzeba zrobić planując budowę to porównać ją z obowiązującym planem. U nas taki po prostu nie istnieje co wywołuje poczucie „tymczasowości” zamiast pewności. Inwestorzy siłą rzeczy starają się o pozwolenie na budowę występując wcześniej o decyzje o warunkach zabudowy. Ci, którym się uda nie powinni się oczywiście obawiać, że po jakimś czasie miasto wycofa się z podjętych postanowień. Kłopot mają natomiast urzędnicy bo bez planu trudno jest określić jaki typ zabudowy może znaleźć się w konkretnej lokalizacji. W wielu dziedzinach gospodarki dalekosiężne plany mogą wręcz przeszkadzać w dostosowaniu własnych działań do potrzeb chwili. W przypadku planistów, koncepcji architektonicznych rzecz ma się jednak zgoła inaczej. Czas najwyższy na konkretne działania. Niekoniecznie czcze dyskusje.