Paulina Olsza: Skąd pomysł na robienie woblerów? Można się gdzieś tego nauczyć?
Piotr Suchacki: Praktycznie nie, chociaż nie ma rzeczy niemożliwych.
Marcin Beleć: Jestem wędkarzem w związku z tym wiem, że większość ludzi zajmujących się łowieniem na spining ryb robi to właśnie stosując woblery. Któregoś dnia pomyślałem, że w zasadzie fajnie wyglądają i mógłbym je robić sam. Przy testowaniu naszych woblerów bardzo dużo pomógł nam pan Lech Krajewski. Mówił nam, w którym miejscu powinniśmy przynęty jeszcze dociążyć, w który miejscu, coś zmienieć.
fot. Sławomir Ryfczyński
P.O.: Jak więc wykonuje się woblery i jak czasochłonna jest ta praca?
M.B.: Wszystko od podstaw robimy ręcznie: od zgięcia drutu, po wykończenie. W stwarzaniu woblera można wyróżnić kilka etapów. Najpierw zginamy druty, potem dobieramy obciążenie, biorąc pod uwagę rodzaj przynęty, wkładamy do formy, którą następnie wypełniamy pianką poliuretanową. Po 30 minutach opróżnia się formę i odkłada produkt na średnio dwa tygodnie, aż pianka wygazuje. Otrzymujesz wtedy woblera gotowego do obróbki: wyrównujesz go, szlifujesz, kładziesz pierwszą warstwę lakieru, a następnie biały podkład, warswe perły i przeznaczasz pod malowanie lub kalkomanię. Reszta to już tylko prace wykończeniowe - kilka warstw lakieru, kółeczko, kotwiczka, pudełko i voilá!
P.S.: Cały proces jest bardzo pracochłonny i trudno powiedzieć, ile czasu zajmuje nam produkcja, bo wszystko robione jest etapami.
M.B.: Powstaje około sto kształtów dziennie, wszystkie są projektowane przeze mnie i Piotra. Jedno jest natomiast pewne: trzeba być ogromnie cierpliwym człowiekiem, żeby wykonywać taką pracę, jak nasza. Na samym początku musieliśmy przejść przez fazę ciągłych prób i błędów, ale powoli wyciągaliśmy wnioski. Działamy od września i wydaje nam się, że nareszcie wychodzimy na prostą. Mamy nadzieję przekształcić się w solidnie działającą firmę, która już po mału zaczyna przynosić zyski.
fot. Sławomir Ryfczyński
P.O.: Czy woblery się jakoś dzieli, są jakieś określone parametry co do ich kształtu, rozmiaru?
P.S.: Ciężko je jakoś klasyfikować, bo jest ich wiele. Są woblery pływające, tonące, płytko tonące, głęboko tonące. Różne woblery służą do łapania różnych gatunków ryb - istnieją typowo pstrągowe, trociowe czy szczupakowe, tak więc wybór jest ogromny,każdy znajdzie coś dla siebie.
M.B.: Kształt, kolorystyka i waga to są parametry, które możesz dopasować do gatunku ryb występujących w Twoim rejonie.
P.O.: Na czym polega wobec tego jakość danej przynęty?
M.B.: Naszym pierwszym patentem było rzucanie woblerem o ścianę. Jeśli rzecz wytrzymywała 5 mocnych uderzeń, znaczyło, że jest dobra ;) Zresztą przynęta taka musi przetrwać co najmniej kilka wypraw na ryby, długa żywotność jest więc konieczna. Możemy się pochwalić tym, że jeszcze nikt nie przyszedł do nas z reklamacją naszych woblerów, nasi klienci są zadowoleni.
fot. Sławomir Ryfczyński
P.O.: Ile kosztuje taki wynalazek jak wobler i gdzie do tej pory Wasza firma je sprzedawała?
M.B.: Dopiero pojawiamy się z tym wszystkim na rynku, dlatego rozprowadzamy nasze produkty za pośrednictwem internetowych aukcji. Teraz mamy w planach uruchomienie kilku kontaktów, ale nie da się ukryć, że głównego rynku zbytu dla naszych woblerów upatrujemy głównie za granicą - w Polsce jest to małoopłacalne, co nie znaczy że zapomnimy o rodzimych wędkarzach. Wszystkie zarejestrowane w naszym kraju firmy trudniące się tą samą działalnością, co nasza, eksportują swoje wyroby. My tawiamy na dużą konkurencyjność, nasze największe woblery będą kosztowały około 25 złotych, zależnie od modelu więcej albo mniej. Poza granicami naszego kraju ceny te są wyższe, dlatego właśnie głównie tam planujemy przeznaczać nasze przynęty. Inaczej traktuje się tam takie rękodzieło, jakimi są nasze woblery - szanuje się czyjąś pracę, w którą włożony jest wysiłek, serce, dusza i przy okazji siebie. W Polsce jeszcze tego nie doświadczyliśmy. Oczywiście można przynęty produkować za pomocą maszyny, jednak koszty jej zakupu są monstrualne, a napis na pudełku mówiący, że coś zostało wykonane ręcznie, jest w tym wypadku dodatkową zachętą i bodźcem do zakupu. Wciąż bowiem widać różnicę między wyrobem ręcznym a np. zalewającymi świat chińskimi woblerami, produkowanymi przez maszyny.
P.O.: Czy istnieje coś takiego jak wystawy woblerów?
M.B.: , dzisiaj na przykład rozpoczęła się impreza "NA RYBY", organizowana w Poznaniu.
P.S.: Na te targi planujemy pojechać w przyszłym roku i wystawić na nich wszystkie nasze przynęty.
P.O.: Czy ryby mają jakieś preferencje kolorystyczne co do połykanych przynęt?
M.B.: Preferują jak najbardziej naturalne, albo kompletnie zwariowane barwy.
P.S.: Co ciekawe, zależy to też od pory dnia, pory roku, czystości wody, nawet jej koloru i temperatury. Wszystko ma na to wpływ. Rażące kolory czy całkowicie ztonowane - nie ma jednego, uniwersalnego wzoru, na który łapałyby się wszystkie ryby. Zresztą, rozróżniają one tylko kilka kolorów. Mówi się, że szczupaki wolą do południa zielone woblery.
fot. Sławomir Ryfczyński
P.O.: Od kiedy sami wędkujecie?
M.B.: Nie chciałbym skłamać, ale z tego co pamiętam, to łowię od zawsze.
P.S.: Ja dopiero szkolę się w wędkowaniu pod okiem kolegi.
M.B.: Natomiast najbardziej dorodnym okazem, jaki udało nam się złowić na naszym woblerze, był szczupak mierzący 89 centymetrów, oraz ponad półmetrowy pstrąg.
P.O.: Dziękuję za rozmowę i życzę sukcesów.
Wszystkich zainteresowanych woblerami robionymi przez Marcina i Piotra zachęcamy do odwiedzenia ich strony internetowej: www.pearlbaits.com. Strona znajduje się jeszcze w budowie, ale już niedługo będziecie Państwo mogli zobaczyć tam wszystkie rodzaje, formy i kolory przynęt zaprojektowane przez właścicieli firmy. Podajemy także numer telefonu i faksu: 0913223223.