Wątpliwości na temat budowy terminala LNG wzbudził wczoraj były wiceminister gospodarki Piotr Poncyliusz, pytając publicznie, dlaczego budowa została skreślona z listy indykatywnej, czyli listy inwestycji, finansowanych z budżetu państwa i funduszy Unii Europejskiej. Oliwy do ognia dolał szef klubu parlamentarnego PO Cezary Chlebowski informując, że "ostateczna decyzja w sprawie gazoportu jeszcze nie zapadła".
Joanna Zakrzewska, rzeczniczka PGNiG powiedziała telewizyjnej Kronice, że już w ubiegłym roku było wiadomo, że budowa gazoportu nie zostanie sfinansowana ze środków unijnych i nie ma co liczyć na pieniądze z programu operacyjnego Infrastruktura i Środowisko. Rzeczniczka dodała, że zgodnie z wcześniejszymi założeniami, w styczniu została wybrana kanadyjska spółka SNC Lavalin, która do końca roku ma przygotować projekt techniczny i uzyskać pozwolenie na budowę. Zgodnie z planami przebiegają też rozmowy z ewentualnymi dostawcami gazu.
Problemy z listą indykatywną były także podnoszone podczas wczorajszego spotkania parlamentarzystów z minister rozwoju regionalnego Elżbietą Bieńkowską i ministrem środowiska Maciejem Nowickim. Minister Bieńkowska poinformowała, że w lipcu będzie kolejna weryfikacja listy indykatywnej.
Teraz na liście, po pierwotnej weryfikacji dokonanej, gdy władze objął rząd premiera Donalda Tuska, znajdują się 433 projekty z 641 przyjętych przez rząd Jarosława Kaczyńskiego.