Osoby, które zwróciły uwagę naszego reportera zachowywali się troszkę jak agenci tajnych służb. Przedzierali się przez zarośla korzystając najwyraźniej z elektronicznych pomocy naukowych. Pnie drzew oglądali niczym dendrolodzy badający drzewostan, sprawdzający może czy nie zostały zaatakowane przez pasożyty albo choroby.
To wytłumaczenie mogłoby być właściwe gdyby nie fakt, że takich oględzin dokonuje się w świetle dnia, bez latarek. Propozycję rozwiązania tej zagadki podrzucił nam znajomy z Niemiec. Jak się okazuje, na Zachodzie nie od dziś modne są zabawy w poszukiwanie ukrytych „skarbów”. Poszukiwacze budują specjalne platformy internetowe. Po zalogowaniu można szukać wskazówek do odnalezienia ukrytej rzeczy. Może nią być nawet… kapsel od butelki ale także cenniejsza „pamiątka”. Wszystko zależy od uczestników.
Nazywana z angielska geo cachingiem zabawa u nas dopiero raczkuje ale może z czasem stanie się popularna także w Świnoujściu.