iswinoujscie.pl • Sobota [28.02.2015, 09:12:49] • Świnoujście
Jarosław Molenda – globtroter niedoceniany
fot. Archiwum autora
Jarosław Molenda pisarz, podróżnik, współodkrywca prekolumbijskiego stanowiska w Peru, badacz mumii i… roślin, a ostatnio nawet tajemnic historii Polski. W napisaniu niezwykłych książek, jak choćby „Rośliny, które zmieniły świat”, nie przeszkodził mu fakt, że skończył studia humanistyczne, a nie botanikę.
Maciej Napiórkowski, dziennikarz TV Słowianin:
Dorastałeś w cieniu latarni morskiej, na oczach małego Jarka statek za statkiem mijał falochrony świnoujskiego portu. Poczułeś wtedy, że Ciebie także ciągnie w świat, że chciałbyś zobaczyć to, co za horyzontem?
Jarosław Molenda
Wiesz dobrze, że każde niemal dziecko w tym miejscu czuje ten zew przygody. Rzeczywiście dzieciństwo spędziłem w miejscu, w którym świat wzywa każdego człowieka. Wystarczy stanąć o zachodzie słońca nad brzegiem. Ale tak naprawdę podróżnicza pasja obudziła się we mnie znacznie później. Na zakończenie studiów (filologia klasyczna UAM – przyp. red.). napisałem pracę magisterską o Atlantydzie i chciałem poszukać jej sam. Potem powstała książka „Narodziny Atlantydy”.
M.N.
Ale zamiast odkopać mityczną krainę, dokopałeś się do… mumii?!
J.M.
Z Santorynu (to był cel mojej pierwszej podróży) niedaleko było do Egiptu, a tam spotkałem kogoś kto ułożył mi plany na kolejne kilka lat.
M.N.
???
J.M.
To był Ramzes II, a konkretnie jego mumia. Tropem spreparowanych ciał jeździłem nie tylko w egzotyczne miejsca. Być może znana jest czytelnikom moja wcześniejsza książka „Tajemnice polskich grobowców”. Mam nadzieję, że zdołałem w niej przekonać, iż fascynującą podróż śladem mumii można odbyć nie tylko kupując bilet do Egiptu. Wystarczy dobrze rozejrzeć się po Polsce.
fot. Archiwum autora
M.N.
Część znawców kultury Inków okrzyknęło Cię mianem heretyka, gdy publicznie podważyłeś fakt odkrycia Vilcabamby – ostatniej stolicy Inków przez ekspedycję pod kierunkiem profesora Edmundo Guillena z udziałem Tony Halika i Elżbiety dzikowskiej w 1976 roku. Tobie udało się dotrzeć do Vilcabamby 32 lata później. Jakie znalazłeś tam dowody na lansowaną przez siebie tezę?
J.M.
Nie chcę znowu rozpętywać „wojny polsko-polskiej”. Swoje już na ten temat napisałem m.in. w „Archeologii Żywej” czy „Globtroterze”… Zapraszam również na moją stronę WWW.jaroslawmolenda.pl, gdzie można na temat poczytać więcej.
fot. Archiwum autora
M.N.
Bliżej Ci zatem do Heinricha Schliemanna czy Indiany Jonesa?
J.M.
Do żadnego z nich. Moim idolem jest Thor Heyerdahl. Cenię go za upór i niezależność. Zawsze chodził własnymi ścieżkami…
M.N.
Może zatem czytelników zainteresuje to, co zdarzyło się podczas wyprawy, dzięki której nazwisko Jarosława Molendy znajduje się już także w księdze odkrywców…
J.M.
… preinkaskich ruin, choć może to zbyt duże słowo, ale rzeczywiście. Na ślad tego stanowiska archeologicznego trafiliśmy jako pierwsi (nie bez wydatnej pomocy miejscowych campesinos) i stało się – moje nazwisko zaistniało w światku odkrywców. To był jeden z dwóch sukcesów, jakie zanotowała tamta wyprawa, w której brał udział także Roman Warszewski i Arkadiusz Paul. Jako pierwszym Polakom udało nam się ponadto dotrzeć do najwyżej – bo prawie na 4 tysiącach m n.p.m. – położonych inkaskich ruin Incahuasi na przełęczy Puncuyoc.