- Lek uspokajający dostałam od weterynarza, poinformował mnie jak należy go używać. Mewa traci po nim orientacje na około 30 minut. Byłam umówiona z weterynarzem, że gdy ktoś złapie zaplątaną mewę to mogę liczyć na darmową pomoc weterynaryjną. Pomoc taka była potrzebna, ze względu na to że mewa miała wbity haczyk w dziób, oraz związane nóżki żyłką. Ptak z haczykiem w dziobie cierpiał przez miesiąc. Widziałam jak ta mewa pojawiała się dwa razy dziennie na daszku klatki schodowej. Wykonałam około 20 razy różnych połączeń telefonicznych do instytucji państwowych od urzędu miasta, straż miejską po policję. Zobaczyłam wtedy bezsilność. Raz byli strażacy ale mewa uciekła. Weterynarz twierdził że można złapać tę mewę, niestety, nikt jej nie złapał - mówi Pani Róża.