- Jechałam wczoraj ulicą Komandorską. Tuż przy wieży telewizyjnej jest ogromna wyrwa w jezdni. Nie sposób ją ominąć. Wpadłem w nią prawym kołem. Drogowcy mogliby w końcu zalać ją asfaltem - denerwuje się Pan Wojciech.
Takie sytuacje są nie tylko denerwujące, ale i niebezpieczne. Kierowcy - próbując ominąć dziurę w jezdni - mocno skręcają kierownicą i wjeżdżają na przeciwległy pas ruchu. W takiej sytuacji można doprowadzić do groźnej kolizji z jadącym z naprzeciwka pojazdem.
Innym niebezpieczeństwem są wyrwy zalane wodą. Żaden z kierowców nie jest w stanie przewidzieć, jak głęboka jest taka dziura w jezdni. Dlatego ograniczajmy prędkość i zachowajmy większą odległość od samochodu jadącego przed nami - ostrzegają policjanci.
Na ulicy Matejki, przy krzyżowaniu z Wyspiańskiego, drogowcy zapomnieli zalać asfaltem dziurę, którą sami zrobili kilka dni wcześniej. Nawet samochody jadące z przepisową prędkością wpadają tam w prostokątne wycięcie w nawierzchni - mówi nam Pan Tomasz, taksówkarz.
Jeżeli uszkodzimy samochód, wjeżdżając na dziurę w jezdni, powinniśmy wezwać policję. Sporządzona przez funkcjonariuszy notatka przyda się przy staraniu o odszkodowanie. Potem należy udać się do urzędu miejskiego, gdzie sporządzamy opis kolizji. Kolejnym krokiem jest skontaktowanie się z firmą ubezpieczeniową.