Samochód, na załączonym zdjęciu wjechał na prom jakby wiózł prezydenta Stanów Zjednoczonych. Przestrzeń pozostawiona z przodu auta ma zapewne służyć względom bezpieczeństwa. „Prezydent” musi też na pewno głęboko odetchnąć, a nie dusić się w ścisku. I musi mieć też mieć jakąś perspektywę przed przednią szybą żeby podziwiać widoczki.
Persona tej klasy nie musi oczywiście zważać na szarych żuczków. Nawet jednak gdy jest się prezydentem, na promie miejskim w Świnoujściu trzeba słuchać się załogi. Gdyby więc załoga zareagowała „Pan prezydent” musiałby się podsunąć. Wjechałoby kolejne auto. Może z kimś kto bardzo się śpieszy do pracy albo z dzieckiem na badania w Szczecinie...
Na promie trzeb wyłączyć silnik. Wcześniej proponujemy jednak włączyć... myślenie!