Koncert rozpoczął się od mocnego wokalnego uderzenia. Uczestnicy sekcji wokalnej Famy zaśpiewali na początek wspólnie; pięknie, radośnie, swingowo.
fot. Andrzej Ryfczyński
„Zabierzemy to co najlepsze na 44. FAMIE we wspólną podróż po brudnopisie artysty pełnym zapisków z twórczych uniesień i dylematów” zapowiadał Grzegorz Dolniak - reżyser finałowego koncertu. „To będzie taki brudnopis ciskany ze złością w kąt, brudnopis pokreślony emocjonalną kreską, brudnopis, z którego powyrywane kartki z nieudanymi wizjami zalegają za plecami twórcy”. I, faktycznie, kartki z niezrealizowanymi pomysłami odfrunęły poza scenę. To zaś co najciekawsze wypełniło amfiteatr dźwiękiem, kolorem i młodzieńczą energią.
Koncert rozpoczął się od mocnego wokalnego uderzenia. Uczestnicy sekcji wokalnej Famy zaśpiewali na początek wspólnie; pięknie, radośnie, swingowo.
fot. Andrzej Ryfczyński
Rytm koncertowi nadawał świnoujścianin. Marek Pędziwiatr - pianista jazzowy, klawiszowiec, wokalista, raper i producent objął w tym roku kierownictwo muzyczne finału famy i ze swojego zadania wywiązał się znakomicie!
fot. Andrzej Ryfczyński
Oprócz Marka na klawiszach, wykonawcom finału akompaniowała grupa „Latające pięści”. Zepół był już laureatem Famy, a w tym roku przyjmowany był przez młodą publiczność jak prawdziwa gwiazda festiwalu.