Niektórzy mogą drwić, że Świnoujście to nie Kraków. A przecież oba miasta można porównać. Oczywiście nie pod względem wielkości czy ilości zabytków, ale na przykład pod kątem turystyki.
fot. Sławomir Ryfczyński
Dorożkarze narzekają, że nie będą mogli zarabiać. Winne temu jest między innymi otwarcie granic. Mieszkańcy podkreślają jednak, że gdyby po Świnoujściu jeździły takie dorożki, jak na przykład po Krakowie, to sytuacja dorożkarzy byłaby zupełnie inna.
Niektórzy mogą drwić, że Świnoujście to nie Kraków. A przecież oba miasta można porównać. Oczywiście nie pod względem wielkości czy ilości zabytków, ale na przykład pod kątem turystyki.
fot. Sławomir Ryfczyński
Do nas latem przybywa mnóstwo turystów. I to głównie dla nich mamy ofertę hotelarską, gastronomiczną i usługową. W tym też dorożki.
- Kto jednak będzie chciał jeździć tymi śmierdzącymi, starymi brykami? - zastanawia się pan Mariusz. - Dorożkarze są często pijani. Oczywiście nie wszyscy, ale niestety część z nich. Konie są przemęczone, niedożywione i zaniedbane. I nie trzeba być znawcą żeby to stwierdzić. Już dawno ktoś powinien z tym zrobić porządek.
fot. Sławomir Ryfczyński
A udałoby się to między innymi dzięki stowarzyszeniu, które mogliby założyć "porządni" dorożkarze. Takie działa np. w Krakowie i wielu innych miastach, gdzie tego typu usługi dla turystów nie są tylko niechlujną i wstydliwą sprawą.