iswinoujscie.pl • Czwartek [31.07.2014, 01:00:57] • Świnoujście
Karmienia piersią można się nauczyć!
fot. internet
Z okazji Światowego Tygodnia Karmienia Piersią, który obchodzimy w dniach 1-7 sierpnia, opowiadamy prawdziwe historie mam, które podzieliły się swoimi doświadczeniami w ramach kampanii „Mamo, razem damy radę nauczyć się karmienia piersią!” edukacyjnego programu „1000 pierwszych dni dla zdrowia”. Mamy opowiadają o początkowych trudnościach, determinacji i tym, że większość problemów z karmieniem piersią można przezwyciężyć.
Obie są młodymi mamami, obie planowały już podczas ciąży, że będą karmić maluchy piersią. I obie – już po narodzinach – doświadczyły trudności, które zmieniły ich poglądy: już wiedzą, że karmienie piersią, choć naturalne, nie zawsze przychodzi łatwo mamie i maluszkowi.
Potrójne wyzwanie
Pani Ania Pichała z Parchowa nie zrezygnowała ze swoich planów karmienia piersią, gdy dowiedziała się, że oczekuje trojaczków. „Bardzo dużo czytałam i zdawałam sobie sprawę z zagrożeń, jakie niesie za sobą trojacza ciąża. Najpoważniejszym z nich był przedwczesny poród i niska waga urodzeniowa dzieci. Już będąc w ciąży robiłam obszerne notatki na temat karmienia wcześniaków, pielęgnacji, dolegliwości i sposobów zapobiegania im. Obmyślałam całą logistykę opieki nad dziećmi” – opowiada. Była też przygotowana na to, że Hania, Jędrzejek i Zosia od razu po porodzie w 32. tygodniu ciąży trafią do inkubatorów. „Już wtedy, kilka godzin po porodzie wiedziałam, że jedyne co mogę im dać, poza bezgraniczną miłością, to mój pokarm, który będzie lekarstwem i pokarmem zarazem” – wspomina. Jednak jej laktacja jeszcze się nie zaczęła, a maluszki nie miały wykształconego odruchu ssania. Mimo to pani Ania zaczęła odciągać pokarm z pomocą laktatora. „Początki laktacji były bardzo trudne, druga doba i pierwsze odciąganie dały ok. 30 ml pokarmu. Wstydziłam się zanieść taką ilość na ‘erkę’ dla dzieci, ale zaryzykowałam. Okazało się, że panie pielęgniarki z entuzjazmem przyjęły mój pokarm. Obiecały, że podzielą dzieci sprawiedliwie”. To zachęciło młodą mamę do dalszych prób. A łatwo nie było, bo laktator nie ułatwiał jej kontaktów ze współpacjentkami. „Pamiętam jak narzekały, że przeszkadza im odgłos silniczka laktatora, ale trudno. Musiały to jakoś wytrzymać, miały dzieci przy sobie, a mimo wszystko czasami nie potrafiły zrozumieć, że to było jedyne, co mogłam w tamtej sytuacji zrobić dla swoich maleństw”.
Kiedy po 26 dniach pobytu w szpitalu, wszyscy czworo wyszli wreszcie do domu, młoda mama wiedziała, że opieka nad dziećmi wymaga przeorganizowania życia całej rodziny. Dzięki pomocy męża udało jej się ustalić regularny rytm kamienia maluchów. „Karmienie co trzy godziny każdorazowo było poprzedzone półgodzinnym odciąganiem pokarmu. Odciągałam w systemie 7-7-5-5-3-3 minuty na przemian z prawej i lewej piersi. Karmienia były poprzedzane zmianą pieluszki, zawsze z budzikiem o danej godzinie, żeby nie prowokować niepotrzebnych pożarów do ugaszenia i trzymać się wyuczonej systematyczności”. Dzięki takiej determinacji pani Ania karmiła trojaczki aż do końca 8. miesiąca życia i jest pewna, że to dzięki karmieniu piersią przez cały ten czas maluszki nie złapały nawet najmniejszego katarku. Twierdzi, że po wszystkich swoich przejściach odstawiła je od piersi bez żalu. Ale ich młodszą siostrę, Oleńkę, nadal karmi piersią, mimo że mała ma już ponad 1,5 roku.
Miłe początki
Karmienie piersią u pani Joanny Waligóry z Warszawy dla odmiany na początku było łatwe i przyjemne. „Lenka przyszła na świat przez cesarskie cięcie ze względu na niefizjologiczne ułożenie. Podano mi ją do karmienia około 2 godziny po porodzie, ale wszystko przebiegło książkowo. Lenka pięknie jadła, po czym spokojnie zasnęła – a ja poczułam się prawdziwie szczęśliwą mamą” – opowiada. Problemy zaczęły się jednak już kolejnego dnia. Okazało się, że pokarmu jest za mało. „Lenka wydawała się być cały czas głodna pomimo tego, że karmienie trwało godzinami. Ze zmęczenia zasypiała w trakcie karmienia, budziła się głodna z płaczem. Ja płakałam razem z nią z bezsilności, bo choć karmiłam na żądanie, mleka było cały czas za mało. Lenka traciła na wadze, więc zalecono dokarmianie sztucznym pokarmem. Waga co prawda drgnęła, za to problemy z karmieniem pozostały” – wspomina pani Joasia. Bardzo chciała karmić piersią, więc za radą przyjaciółki umówiła się na wizytę u doradcy laktacyjnego. „Doradczyni zaleciła karmienie minimum 8 razy, ściąganie pokarmu laktatorem po każdym karmieniu i podawanie go zamiast mieszanki, skorygowała sposób przystawienia dziecka do piersi, pokazała nowe pozycje do karmienia i sposoby aktywacji dziecka w trakcie karmienia. Ku mojej radości, zaleciła też urozmaiconą dietę bez wykluczeń”. Młoda mama wprowadziła od razu wszystkie zalecenia: dzięki stymulacji pojawiła się nareszcie wystarczająca ilość pokarmu, Lenka była najedzona i spokojna, a same karmienia krótsze i efektywniejsze, dzięki czemu młoda mama zyskała więcej czasu dla siebie. Dziś podsumowuje: „Uśmiechnięta, wypoczęta mama trzyma w ramionach maluszka, który spokojnie je z piersi. Wyobrażałam sobie, że właśnie tak będzie wyglądało moje karmienie piersią. (…) Z perspektywy czasu zrozumiałam, że karmienie nie zawsze jest naturalne i nie zawsze przychodzi łatwo. To proces, którego uczy się i dziecko i mama. Proces, w którym w razie potrzeby należy sięgnąć po pomoc autorytetów”.