- Budowę tunelu może sfinansować budżet państwa jedynie w sytuacji gdy ministrem infrastruktury zostanie niewidomy, a ministrem finansów kompletny analfabeta – mówi Zbigniew Pomieczyński. – Nie ma takiego zadania matematycznego, przy pomocy którego dałoby się udowodnić sensowność tej inwestycji. I to zarówno na etapie projektu, budowy, jak i późniejszej eksploatacji. Panu marszałkowi to widać zupełnie nie przeszkadza i zamierza wesprzeć Janusza Żmurkiewicza 10 milionami społecznych pieniędzy. Widać mało było tego miliona wydanego z budżetu miasta Świnoujścia przez prezydenta Możejkę. Teraz będą kopać za dziesięć milionów, obiecanych przez hojnego marszałka. A gdzie 1,5 miliarda? To najlepszy dowód na to, że w polityce nie ma miejsca na rachunek ekonomiczny.
Szanse na to, że unijnych finansistów uda się przekonać do pomysłu drążenia tunelu pod Świną są równe zeru. W budżecie państwa nie ma to żadnych środków. Ale do wyborów samorządowych, za te dziesięć milionów można na tunelu zrobić niezłą kampanię wyborczą, a potem „kopać” go przez następne cztery lata. Z tym tunelem jest jak z tow. Leninem – też miał być wiecznie żywy…
(skppm)