A dokładnie: o jednym byłym drugim trenerze Floty.
Stanowski tak zaczyna swój felieton:
"Prawdziwa sytuacja ze świata piłkarskiego. Jakiś czas temu drugiego trenera Floty Świnoujście zżerała nie tyle ambicja, co zawiść. Tak bardzo chciał wskoczyć na stołek swojego bezpośredniego przełożonego, że aż odebrało mu rozum. Przed jednym ze spotkań - konkretnie przed meczem z GKS Tychy - wysłał do prowadzącego wówczas tyszan Piotra Mandrysza maila z rozpisanymi w szczegółach stałymi fragmentami gry, przygotowanymi przez zawodników ze Świnoujścia. Liczył, że Flota przegra, on sam w klubowej hierarchii awansuje i później już pokaże całemu światu, ile jest wart, gdy osobiście siedzi za kierownicą, a nie gdzieś w bagażniku. Niestety, plan się nie powiódł.
Nasz bohater nie dawał jednak za wygraną - napisał kolejny list do GKS, tym razem z naiwnym i świadczącym o skrajnej głupocie zapytaniem, czy może zatrudniliby go w roli asystenta. Oczywiście, tak "lojalnych" pracowników jednak nie szukali. Facet więc dorabia to tu, to tam - obecnie na poziomie ekstraklasy - wszędzie kopiąc dołki pod mniej lub bardziej nieświadomymi szefami.
Dlaczego piszę o jakimś - w całej tej piłkarskiej machinie - chłystku? Ano dlatego, że skojarzył mi się z dyskusją, kto powinien być w sztabie Adama Nawałki."
Dalej w felietonie jest już oczywiście już o Nawałce i byłych selekcjonerach.