Dziennikarka i prezenterka telewizyjna Beata Tadla pojawiła się w tym roku na Karuzeli Cooltury. Razem z nią przyjechał Jarosław Kret. Obecny jej partner. Kto nie wiedział, że są razem, od razu to zauważył, bo para całowała się na oczach wszystkich. 11 sierpnia, na swoim blogu Beata Tadla poskarżyła się na szpetotę nadmorskich miejscowości - donoszą teraz ogólnopolskie portale. Na jednym z nich zobaczył prezenterkę nasz Czytelnik.
Jeżeli mamy karmić pseudogwiazdunie "karuzelą-bzdury", to róbmy to z klauzulą w umowie, że mają nam robić reklamę a nie antyreklamę – pisze nasz Czytelnik. - Ale tak to jest, gdy za podnieceniem z wizyty pseudogwiazdy nie idzie rozsądek.
Zajrzeliśmy do źródła, czyli do bloga Beaty Tadli.
„Wróciłam niedawno z krótkiego, lecz intensywnego pobytu nad Bałtykiem - pisze dziennikarka.- Świnoujście, Kołobrzeg, Międzyzdroje i jeszcze trochę (…) Wróciłam z mieszanymi uczuciami. Niektóre miejsca zaskakują tym, jak pięknie potrafią się zmieniać i gonić cywilizację. Inne zadziwiają, bo nadal tkwią w minionej epoce dokładając do sockrajobrazu chińsko - jarmarczny suplement.”
Prezenterka opisuje krajobraz „zmącony” parasolami wszystkich możliwych piwnych marek:
„zasłaniają stylowe kamienice. – czytamy w blogu.- Właściwie to dobrze, że coś je zasłania, bo budynki łakną remontu. Tylko dlaczego te parasole... Pomiędzy odnowioną właśnie fasadą jednego hotelu a straganami z falistej blachy stoi szary klocek - Neptun, Posejdon, Muszelka czy jakiś inny Bursztyn, co to czasy świetności skończyły mu się na czasach Gierka. Koszmar. Na deptaku chińszczyzna, wszechobecny plastik - do wyboru, do koloru.”
Dalej jest prawdopodobnie o Międzyzdrojach:
„ Żeby wejść na molo trzeba przejść przez nadmorskie "sukiennice" - czytamy.- Naprawdę nie ma innej drogi. Tylko przez halę targową! Błyszczącojaskrawozielonoróżowe pamiątki atakują ze wszystkich stron, do tego lody w milionie smaków, kebab, gofry, zapiekanki i wata cukrowa. Zielononiebieska... I oczywiście muzyczny terror. Czy nie da się już posiedzieć przy kawie bez wielkiej plazmy nad głową z włączonym kanałem muzycznym, który serwuje rąbankę zabijającą każdy nastrój? O puste, plastikowe pokale i butelki po piwie można się potknąć, a zawartość przepełnionych śmietników wylewa się na chodniki (wiem, wiem rewolucja śmieciowa też robi swoje, ale żadne prawo nie zmieni w nas złych nawyków)”
Następne zdanie może się odnosić do Świnoujścia. Pewne szczegóły wskazywałyby raczej jednak, że chodzi o kurorty w Niemczech.
„Dwadzieścia kilometrów dalej nadmorski świat wygląda zupełnie inaczej. Na promenadzie nie ma falistej blachy ani straganów ze smarem, mydłem i powidłem. Jest piękna kostka brukowa i przystrzyżone trawniki - czytamy w blogu prezenterki. - I knajpki z dobrą kuchnią. I cisza. To Polska i to Polska. To Bałtyk i to Bałtyk. Ale w jednym miejscu estetyczny spokój przyciąga, od drugiego bazarowy hałas odstrasza. Może i różnorodność jest dobra, każdy wybierze, co chce. Ja wolę być przyciągana, niż odstraszana.”