infor.pl • Poniedziałek [12.11.2007, 14:19:30] • Polska

Droższy prąd mimo konkurencji

Droższy prąd mimo konkurencji

fot. Sławomir Ryfczyński

Wciąż nie mamy możliwości swobodnego wyboru sprzedawcy energii elektrycznej. Konkurencję blokuje brak umów między sprzedawcami i dystrybutorami. Ceny energii wzrosną w 2008 r. ok. 10%.

Decyzja prezesa URE o uwolnieniu cen detalicznych energii dotknie za kilka tygodni prawie 14 mln gospodarstw domowych. Dotyczy ona rynku, którego wartość Vattenfall szacuje w 2007 roku na 8 mld zł. Pewne jest, że w 2008 roku ceny energii wzrosną bardziej, niż gdyby pozostały pod kontrolą. Nie oznacza to jednak, że proporcjonalnie do wzrostu cen energii będą rosły nasze końcowe rachunki za prąd.
Analitycy oceniają, że teraz ceny detaliczne w Polsce z obecnego poziomu ok. 40 euro za 1 MWh będą rosły aż dojdą do europejskiego poziomu 55-60 euro za 1 MWh.

- Myślę, że rozsądna ścieżka dochodzenia do europejskiego poziomu cen to horyzont czterech, pięciu lat, ale oczywiście jest pytanie, jak za kilka lat będą kształtowały się ceny w naszej części Europy - mówi Paweł Urbański, prezes zarządu Polskiej Grupy Energetycznej, największego gracza na polskim rynku energetycznym.

Pytanie nie brzmi więc, czy ceny będą rosły, tylko jak szybko i jak długo. Spółki obrotu podtrzymują swoje wcześniejsze prognozy na 2008 rok.

- W 2008 roku ceny energii dla gospodarstw domowych wzrosną o minimum 10 proc. - mówi Grzegorz Lot z Vattenfall Sales Poland.

Rynek będzie konkurencyjny

Wszystkie spółki obrotu zostaną zwolnione z obowiązku stosowania taryf cenowych zatwierdzonych przez prezesa URE na 2007 rok być może już w tym tygodniu. URE zaczął bowiem wysyłać decyzje spółkom.

- Decyzje obowiązują od dnia otrzymania ich przez spółki obrotu, ale obecne ceny obowiązują do momentu, gdy sprzedawcy ogłoszą nowe cenniki, których skuteczne wdrożenie przewidują procedury przewidziane w umowach - mówi Adam Szafrański, prezes URE.

Z punktu widzenia konsumentów uwolnienie cen następuje w trudnym momencie, bo rynek tak naprawdę w ogóle nie jest jeszcze konkurencyjny.

- Podstawą pomiaru konkurencyjności jest efektywna możliwość zmiany dostawcy. Z tego punktu widzenia w Polsce nie doszło do liberalizacji rynku. Problem w tym, że procedury zmiany są skomplikowane, opłaty przesyłowe wysokie, a dystrybutorzy bronią swoich rodzimych rynków - mówi Wojciech Hann, partner i szef Regionalego Zespołu Energetyczno-Surowcowego Deloitte.

Faktycznie sytuacja jest taka, że nawet gdyby wszyscy sprzedawcy podali jutro ceny na 2008 rok, setki tysięcy gospodarstw nie mogłyby zmienić sprzedawcy. Brakuje bowiem umów generalnych łączących sprzedawców z dystrybutorami, pozwalających sprzedawcom wchodzić na nowe rynki.

- Jesteśmy tym poziomem zawieranych umów nieusatysfakcjonowani, ale mamy nadzieję, że ten proces jest dynamiczny, że będzie postępował. Będziemy przyglądać się temu, jak umowy generalne są zawierane, tak aby odbiorcy mieli prawo wyboru sprzedawcy - mówi Adam Szafrański.

Jedna oferta na 2008 rok

Na razie jest po prostu źle. Według danych URE przykładowo klienci z rejonu dystrybucji Vattenfall Distribution Poland mają wprawdzie możliwość zakupu energii od ośmiu sprzedawców spoza grupy Vattenfall, ale już klienci z rejonu działania RZE Dystrybucja mogą ciągle kupić energię tylko od Rzeszowskiego Zakładu Energetycznego. Podobnie jest w przypadku Zakładów Energetycznych Okręgu Radomsko-Kieleckiego, a te zakłady mają np. ok. 740 tys. odbiorców i obsługują teren zamieszkany przez ok. 2 mln osób.

Stan rynku obrazuje też liczba ofert sprzedaży energii na 2008 rok - jedyną ofertę ma Vattenfall Sales Poland. W połowie listopada przedstawienie oferty obiecuje Polska Grupa Energetyczna, największa polska firma energetyczna. Większość nowych ofert pojawi się jednak zapewne tuż przed końcem roku lub na początku przyszłego.

- Zakładamy, że cenniki powinny być gotowe do końca tego miesiąca, bo klient powinien mieć czas na ewentualne wypowiedzenie umowy - mówi Tomasz Lender, dyrektor departamentu obrotu hurtowego Enion Energia.

Wzrost cen jest pewny

Ceny energii w przyszłym roku wzrosną, zapewne w skali prognozowanej przez spółki obrotu, czyli co najmniej o 10 proc. Przemawiają za tym nie tylko oferty wytwórców, ale już konkretne transakcje zawierane na rynku hurtowym.

- Większość energii na przyszły rok mamy już sprzedane po cenie 143 zł za 1 MWh - mówi członek zarządu jednej z dużych elektrowni systemowych.

- Wytwórcy najczęściej uzasadniają wzrost cen koniecznością inwestycji w moce wytwórcze i przewidywanymi kosztami zakupu brakujących uprawnień do emisji C02 - mówi Tomasz Lender.

Podane ceny hurtowe są wyższe od tegorocznych o 8-12 proc. i dotyczą tylko energii czarnej, czyli produkowanej z węgla. Nie uwzględniają kosztów zakupu energii ze źródeł odnawialnych, ciągle droższej niż energia z węgla.

Czy spadną ceny dystrybucji

Wzrost cen energii nie oznacza proporcjonalnego wzrostu wartości rachunków. Płacimy bowiem nie tylko za energię, ale i za jej przesył. W 2006 roku w płatnościach za energię elektryczną cena energii stanowiła ok. 30 proc., opłata za przesył ponad 40 proc., a reszta to głównie podatki. Ceny przesyłu pozostaną regulowane i niekoniecznie muszą rosnąć.

- Zakładam, że prezes URE obniży ceny dystrybucji - mówi Tomasz Lender.

Ceny dystrybucji powinny być znane w połowie grudnia, wtedy będziemy wiedzieć dokładnie, na czym stoimy.

- Oczekujemy złożenia wniosków taryfowych dla działalności sieciowej do 9 listopada i będziemy decyzje przygotowywali do podpisu do 15 grudnia - mówi Tomasz Kowalak, dyrektor departamentu taryf URE.

Źródło: https://iswinoujscie.pl/artykuly/2802/