- Kiedyś było inaczej, młodzież przychodziła z plecakiem i wynoszono jedną sukienkę czy też spodnie. Teraz wchodzą i kradną kilkanaście wieszaków na raz i uciekają – mówi menadżer jednej z sieci handlowych w Heringsdorfie, Alicja Martellock. – Wchodzą całą grupą, jedna osoba pyta o buty, a pozostali biorą w ręce to co popadnie i uciekają ze sklepu. Niestety są to też coraz częściej bardzo młodzi ludzie, nawet w wieku gimnazjalnym – dodaje pracownik sieci.
Starty spowodowane kradzieżami przybyszów z Polski to sumy sięgające 1000 euro na sklep w skali miesiąca.
Trzeba jednak zaznaczyć, że wielokrotnie młodzi rabusie są łapani przez pracowników sklepu, więc nie uchodzi im to tak bezkarnie. W ujęciu sprawców kradzieży pomagają często nawet przypadkowi przechodnie.
- W ostatnim okresie złapaliśmy tak jednego 16-latka, który w momencie kiedy zadzwoniliśmy po policję, po prostu się rozpłakał. Zdarza się również, że kradnący tłumaczą się amnezją – opowiada nam Alicja Martellock – Nie mają przy sobie dokumentów, więc zapominają gdzie mieszkają i jak się nazywają. Policja zatrzymuje takiego delikwenta, a później muszą przyjechać po niego rodzice. Wtedy to okazuje się, że dziecko pochodzi z dobrego domu i ma całkiem przyzwoite oceny w szkole. Niestety chłopiec, o którym opowiadam pochodził właśnie z sąsiedniego Świnoujścia.
Dochodzi nawet do tego, że złodzieje wracają do sklepu, by dokonać kolejnej próby kradzieży. Dodajmy, że prawo niemieckie skazuje na poniesienie kary zależnie od popełnionego przestępstwa wobec poszkodowanego, w tym przypadku sieci handlowej. Ta winna również wnieść stosowny wniosek co do odszkodowania na poczet poniesionej straty. I cześć z tych osób jest karana. To prawo dotyczy przestępców wszelkiej narodowości bo jak zaznacza Alicja Martellock, kradną również Polacy i Niemcy. Niestety młodzieży z Polski jest procentowo więcej, a wielu z nich pochodzi ze Świnoujścia.