Sztandary Polskiej Żeglugi Morskiej, szczecińskiego klubu Stella Maris i „biało – czerwona” pochyliły się nad wodami Bałtyku. Wspólną modlitwę poprzedziła wymowna „Cisza” na trąbce i szum morza w tle. Wieczorem, w piątek 2 listopada na plaży przy dawnym molo setki mieszkańców Świnoujścia, Szczecina oraz kuracjusze oddali hołd polskim marynarzom, którzy nie powrócili z morza. Niestety, z roku na rok przybywa tych, którym żywioł nie pozwolił powrócić. Wciąż żywa jest także pamięć o szczególnie tragicznych zdarzeniach sprzed lat. Trudno wymienić wszystkie. Te największe to:
- katastrofa tankowca „Athenian Venture” z polską załogą. 22.4 1988 roku, 800 mil od Nowej Szkocji. Ginie 25 polskich marynarzy
- wraz z promem „Jan Heweliusz”. 14 stycznia 1993 niedaleko Rugii, na dno idzie 55 Polaków - katastrofa masowca „Leros Strength pochłania 20 marynarzy z Polski (…) Lista morskich dramatów jest długa. Zdarza się, że marynarz nie wraca z kontraktu – pracy u zagranicznego armatora na Karaibach czy Filipinach. W takich przypadkach rodzinie trudno bywa nawet uzyskać od pracodawcy akt zgonu. W Świnoujściu także były już podobne przypadki. Niemniej ważne od spraw socjalnych, odszkodowań itp. Jest otoczenie rodzin szczególną życzliwością i troską. Takie zadanie stawia sobie wolińska fundacja „Ostatni Rejs” założona przez Sylwię Borkowską. Pani Sylwia była jednym z uczestników piątkowych zaduszek.