Alina Celniak wyjaśnia, że ostatnie zamieszanie związane z uwiązanym w lesie psem zostało ustawione. - Ten pies nie potrzebował pomocy! On sobie kopał dziurę! - denerwowała się kierownik schroniska. - To był błąd tych ludzi, że go wzięli. Nie powinni go brać, powinni go odwiązać i puścić. On by sobie wrócił do domu.
Nowe schronisko dla bezdomnych zwierząt funkcjonuje w Świnoujściu od 2006 roku. Kierownik placówki nie ukrywa, że wiele razy spotkała się już z przysłowiowym rzucaniem kłód pod nogi. - Byli właściciele schroniska nie potrafią wciąż pogodzić się z tym, że to nie oni prowadzą schronisko – tłumaczyła Alina Celniak.
Stwierdziła też, że jest grupa ludzi, która chce wyraźnie zaszkodzić jej osobie i placówce, którą prowadzi. A przyznaje, że kocha zwierzęta i dlatego im pomaga.
- Zajęliśmy się jamniczką, która miała nowotwór. Zawieźliśmy ją do Berlina, do Niemiec. Tam podczas zabiegu okazało się jednak, że suczka i tak umrze. Przeżyłaby miesiąc, ale w wielkich męczarniach – mówiła ze smutkiem.
Na operację psa zbierano pieniądze. Kierownik schroniska nie chciała jednak podzielić się informacją, w jakiej klinice suczka była operowana.