Na dawnej polsko-niemieckiej granicy pomiędzy miastami Słubice i Frankfurt nie zniknęły słupy graniczne. Mieszkańcom obu miast nie kojarzą się już jednak z podziałem ale z… integracją i to taką jaką wymarzyli sobie pomysłodawcy zjednoczonej Europy. Nie tak dawno jeszcze modne było określenie „Stany Zjednoczone Europy”. Pierwszy już istnieje naprawdę. Nazywa się „Słubfurt”. To właśnie jest obecnie europejska „Nowa Ameryka”. O tym co się w nim dzieje, jak się tam żyje i jak funkcjonuje opowiadał 1 marca w Jazz Club Scena Michael Kurzwelly, który w oficjalnym adresie ma jeszcze wpisany Frankfurt nad Odrą. Faktycznie jest już obywatelem Słupfurtu - Nowej Ameryki.
Bohater tego wieczoru tłumaczył słuchaczom niesamowite procesy jakie zaszły w tym rejonie dawnego polsko-niemieckiego pogranicza. Przypomniał więc historię, o której niewielu już pamięta.
W wieku dziewiętnastym mieszkańcy Wielkopolski przeżyli modę na nazywanie swoich miejscowości nazwami miejscowości i stanów USA. Był to jednak jedynie wyraz tęsknoty za odległą „ziemią obiecaną”. W Nowej Ameryce jest inaczej. To państewko integracyjne, w którym duże wpływy polityczne zdobyła Słubfurcka Partia Poliglotów. Nowa Ameryka posiada już nawet ambasady w niektórych krajach, np. w litewskim Wilnie.
fot. Sławomir Ryfczyński
Drogowskaz do Słubfurtu znajdziemy już nawet na Antarktydzie. W Słubfurcie zniknął podział na Polaków i Niemców. Wszyscy tam czują się i mówią o sobie „my – Nowoamerykanie”.
Słubfurt można dziś nazwać politycznym happeningiem Kto wie jednak czy nie stanie się prawdziwym pionierem rzeczywistej integracji pogranicza. Jego mieszkańcy wierzą, że z ich przykładu skorzystają wkrótce kolejne miasta i regiony przygraniczne.
Doskonale zadziałały tam (krytykowane gdzie indziej) formy demokracji bezpośredniej. Oprócz parlamentu, raz do roku zwoływany jest Kongres Nowej Ameryki. Prawo do zabrania na nim głosu i inicjatywy prawodawczej ma każdy mieszkaniec! Tubą demokracji jest również słubfurckie radio. W trakcie spotkania w Jazz Club Scena Michael Kurzwelly podawał wiele przykładów integracji także poprzez wspólną zabawę; pikniki, zabawy plenerowe, spotkania…
fot. Sławomir Ryfczyński
Bohater piątkowego wieczoru w Scenie zaprezentował gościom liczne wydawnictwa poświęcone „Nowej Ameryce”. Były wśród nich plany, foldery, kalendarz oraz przewodnik. I właśnie z tej broszury na koniec zacytujemy kilka ważnych zdań dotyczących granic N.A.:
„Granice Nowej Ameryki są płynne”. Czasem nasz kraj rozciąga swoje peryferie aż do Poznania i Berlina, czasem kurczy się. Jednakże kręgosłup Nowej Ameryki tworzy granica polsko-niemiecka, a więc rzeki Odra i Nysa. (…) Poza językami niemieckim i polskim, także język słubfurcki ma znaczenie w życiu codziennym mieszkańców. Nowa Ameryka jest młoda i potrzebuje państwa pomocy aby rosnąć i rozwijać się. Wielkość Nowej Ameryki zależy od ilości osób, które wierzą w Nową Amerykę.”
Michael Kurzwelly urodził 27 kwietnia 1963 roku w Darmstadt, wychowywał się w Bonn. Dyplom z malarstwa w Alanus Kunsthochschule w Alfter/Bonn 1992 roku. W 1992 roku, współpracując z poznańskimi artystami, stworzył Międzynarodowe Centrum Sztuki w Poznaniu i prowadził je do 1998 roku, w którym to roku przeprowadził się do Frankfurtu nad Odrą, gdzie wykreował nową dziedzinę sztuki, którą nazywa konstrukcją rzeczywistości i zajmuje się nią do dziś. Interesują go zagadnienia tożsamości i tworzenie przestrzeni w umyśle. Znane konstrukcje to przede wszystkim: „Słubfurt – pierwsze miasto, które leży w połowie w Polsce i w połowie w Niemczech“ oraz „Biała strefa – czyli pierwszy na świecie obszar, który został świadomie wycięty z naszej świadomości”. Od 2004 roku wykłada na Europejskim Uniwersytecie Viadrina we Frankfurcie nad Odrą (katedra: Kulturoznawstwo). Od 2005 roku współpracuje ze Stowarzyszeniem Artystyczno-Edukacyjnym Magazyn. W 2007 roku stworzył Instytut Badania Białej Strefy w Zempow (Niemcy), zajmujący się problemem nicości.