- Oczywiście możemy rozpatrywać tę sprawę pod kątem zarówno prawnym, ale i w pewnym sensie moralnym. Natomiast z wyrokiem sądu, jeżeli jest on ostateczny nie dyskutuje się - mówi Robert Karelus, rzecznik prezydenta.
Rzecznik dodaje, że nawet jeśli domaganie się zwrotu pieniędzy było zgodne z prawem, to rodzi się pytanie, czy w tym czasie opieka nad dzieckiem nie była sprawowana.
- Czy nie uczestniczyło ono w procesie wychowania organizowanym przez przedszkole? – pyta Robert Karelus.
Na zadane przez nas pytanie, czy miasto spodziewa się kolejnych pozwów, rzecznik odpowiada:
- Nie wiemy ilu rodziców pójdzie tą drogą. Jednakże zgodnie z opinią sądu, każda sprawa ma inny wymiar formalno prawny i będzie rozpatrywana indywidualnie – mówi Robert Karelus
Rzecznik podkreśla, że miasto nie likwiduje przedszkoli. W przeciągu ostatnich trzech lat powstało 200 nowych miejsc.
- Sama opieka przedszkolna jest na wysokim poziomie – mówi Robert Karelus.
W planowanym budżecie przedszkoli na kwotę 7,8 mln złotych, udział miasta miał wynieść 6,4 mln złotych , a rodziców 1,4. Natomiast w oparciu o frekwencje dzieci i faktyczne opłaty rodziców zmieniają się przewidywane proporcje na 7,1 mln po stronie miasta i około 800 tysięcy po stronie rodziców. Planowana kwota dopłaty do dziecka miała wynieść 547 złotych miesięczne, wyniesie 591.
- Nie podnieśliśmy opłat za wyżywienie – mówi rzecznik. - Tym bardziej jest nam przykro, że są mieszkańcy, którzy pozywają miasto, żądając zwrotu pieniędzy.