Po tym, jak wprowadzono zakaz palenia w miejscach publicznych, w wielu instytucjach i placówkach powstały palarnie. Pracodawcy troszczyli się, by ich podwładni nie musieli zaciągać się dymkiem w deszczu i chłodzie, bo to mogłoby zakończyć się przeziębieniem i koniecznością pójścia na zwolnienie lekarskie.
Palarnia powstała także w magistracie. Znajduje się na tyłach urzędu. Miejsce wydaje się przyjazne. To nie żaden schowek na szczotki. Jest czysto i jasno, bo obiekt jest przeszklony. Palacze nie chcą z tego miejsca jednak korzystać. Być może dlatego, że przez palarnię muszą wjeżdżać na wózkach inwalidzi (do pomieszczenia prowadzi wjazd przystosowany do osób niepełnosprawnych). A może po prostu wolą odpoczynek na świeżym powietrzu? Wszak to zdrowe.
Palenie pod chmurką preferują m.in. rzecznicy prezydenta