Zawodników żegnać będzie prezydent miasta, a sygnałem do startu będzie tradycyjnie już wystrzał z armaty Fortu Gerharda. Wśród startujących jest sześciu świnoujścian: Ewa Skórka, Kamil Chwistecki, Waldemar Kwiecień, Jan Wesołowski, Stanisław Wieczorek i Adam Stefański.
Bałtyk-Bieszczady Tour to zawody dla prawdziwych twardzieli. Nie dość, że zawodnicy mają do pokonania 1008 km, to jeszcze wyścig trwa non-stop - 24 godziny na dobę.
- Jestem pełen podziwu dla kolarzy, którzy startują w tym wyjątkowym maratonie – mówi prezydent Świnoujścia Janusz Żmurkiewicz. – Sam sporo jeżdżę na rowerze i zdaję sobie sprawę, jak trudne jest to wyzwanie. Szczególnie, że poruszają się drogami ogólnodostępnymi, a więc jadą pomiędzy samochodami, w tym TIR-ami.
Na trasie zawodnicy zdani są praktycznie wyłącznie na własne siły. Sami ustalają sobie czas przerw i odpoczynku na punktach kontrolnych.
- Mimo dostępnej, regulaminowej pomocy, którą zapewniamy, to tak na prawdę tylko od nich samych zależy czy zdołają pokonać ogromny dystans maratonu – mówi organizatorzy.
Wyścig trwa non-stop; zawodnicy sami ustalają czas przerw i odpoczynku na punktach kontrolnych.
Kolarze muszą być gotowi na każde warunki : deszcz, upał, poranną mgłę, jazdę nocą.
Trasa maratonu wiedzie w poprzek naszego kraju, m.in.: Piła, Bydgoszcz, Toruń, Włocławek, Sochaczew, Radom, Rzeszów aż do Ustrzyk Górnych gdzie jest meta.
Po drodze dla zawodników przygotowano niemal 20 stacjonarnych punktów kontrolnych, na których dostaną żywność, napoje, a w razie potrzeby również podstawowe świadczenia techniczne i medyczne. Dla wolniejszych uczestników przygotowano również trzy tzw. Duże Punkty Kontrolne (DPK), gdzie oprócz posiłku będą mogli skorzystać z krótkiego noclegu, pamiętając, że limit przejazdu trasy wynosi tylko 72 godziny.
Dotychczasowy rekord maratonu wynosi 35 godz i 58 minut i należy do Zdzisława Kalinowskiego z Choszczna.
Tekst
Rzecznika Prezydenta Miasta