„Brzmi jak współczesna Sade” – to częsty komentarz jaki pojawia się w odniesieniu do Jessie Ware. Inni doszukują się podobieństw do Grace Jones, a nawet Hurts. Elegancja, klasa i wdzięk Jessie Ware rzeczywiście mogą odrobinę przywodzić na myśl jej starsza koleżankę po fachu – Sade. Jednak muzycznie Jessie to zupełnie inna historia. Są co prawda inspiracje i latami 80-tymi, i soulem, ale wszystko przy tym brzmi bardzo nowocześnie. Elektronika miesza się z niemal klasycznie skomponowanymi piosenkami popowymi, downtempo z nu-soulem i R&B. Każdy nowy teledysk Jessie Ware wywołuje zamieszanie „w sieci” podobne temu, jakie towarzyszyło na początku Lanie Del Rey. A to może wróżyć tylko jedno – spektakularną karierę!
Aż trudno uwierzyć, że niewiele brakowało, a Jessie Ware w ogóle nie zaistniałaby na scenie muzycznej. Co prawda śpiewała od zawsze, ale brak pewności siebie i strach przed występowaniem sprawiły, że po ukończeniu szkoły postanowiła, że zostanie dziennikarką sportową. Lęk przed sceną pokonała wreszcie, kiedy dawny kolega Jack Penate, poprosił ją o zaśpiewanie w chórkach. To zaowocowało wspólnym wyjazdem na trasę koncertową. Potem pojawiła się propozycja współpracy od nowego, dobrze zapowiadającego producenta, którym okazał się nie kto inny tylko sam SBTRKT. Kiedy Jessie Ware gościnnie zaśpiewała na jego płycie natychmiast zaczęli o nią zabiegać wszyscy najmodniejsi producenci muzyki klubowej. Artystka nie chciała być jednak kojarzona tylko z muzyką klubową. W pełni już gotowa na to, by występować solo skupiła się na nagrywaniu swojej autorskiej płyty. „Postanowiłam powrócić do brzmień które zawsze kochałam, takich jak Prince, Chaka Khan czy Grace Jones. Chciałam napisać piosenki, które będą równocześnie piękne i słodko-gorzkie, jak Sade. Sztuka polegała na tym, żeby wszystko wymieszać w odpowiednich proporcjach” – mówi Jessie o swojej debiutanckiej płycie „Devotion”. Za wyjątkowe brzmienie na płycie odpowiedzialna jest trójka producentów - Dave Okumu, Julio Bashmore i Kid Harpoon.
„Chciałabym być gwiazdą pop, ale taką w starym stylu. Jak Annie Lennox, Sade albo Whitney” – mówi Jessie Ware. Słuchając „Devotion” trzeba przyznać, że ma na to ogromne szanse!
JESSIE WARE - „DEVOTION”
W SPRZEDAŻY CYFROWEJ OD 20 SIERPNIA!