Gazeta Lubuska • Piątek [21.09.2007, 00:30:31] • Polska

Mała Jannat nie żyje?

Mała Jannat nie żyje?

Jannat otoczono w Polsce troskliwą opieką (fot. PAP/CAF Krzysztof Świderski) ( fot. Gazeta Lubuska )

W lipcu przeszła operację w Polsce. W czwartek nadeszła dramatyczna informacja.

Walczyliśmy o nią trzy miesiące. Poświęciliśmy jej tyle czasu, tyle serca. Baliśmy się, że może nie przeżyć operacji, a jednak zabieg się udał. Cała Polska trzymała za nią kciuki. Trudno uwierzyć, że Jannat nie żyje. Taką informację przekazał w czwartek z Iraku jej dziadek.

Jeszcze w poniedziałek żegnaliśmy ją na lotnisku. Uśmiechnięta, maleńka istotka wracała do mamy.

- Teraz Jannat najbardziej jej potrzebuje - mówił Piotr Kołtowski, dyrektor Dolnośląskiego Centrum Chorób Serca we Wrocławiu. W tej klinice była w lipcu operowana dziewczynka.

Przed wylotem dziadek otrzymał instrukcje od lekarzy jak opiekować się Jannat. Zakupiliśmy duży zapas leków, odżywek.

Pamiętajcie o lekach!

Najważniejsze były leki. Już raz, w Polsce, trzy tygodnie temu, ojciec nie podał jej dwóch dawek. Skutek? Powiększona wątroba, nadciśnienie płuc. Dziewczynka trafiła wtedy do wrocławskiego szpitala.

Dlatego po przylocie małej do Bagdadu upewnialiśmy się, czy dostaje lekarstwa. Dziadek twierdzi, że były podawane.

Tymczasem podobno przyczyną śmierci malutkiej Irakijki… była właśnie powiększona wątroba i nadciśnienie płuc.

- Takie same objawy jak wtedy, gdy nie otrzymała leków - stwierdza Girish Sharma, kardiochirurg z wrocławskiej kliniki.

Czy na pewno umarła?

Takie wątpliwości pojawiły się w czwartek.
- Czekamy na potwierdzenie tej smutnej informacji - mówi por. Artur Pinkowski, oficer prasowy 11. Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej, która wraz z Urzędem Miasta w Żaganiu zorganizowała akcję pomocy.

Kardiochirurg G. Sharma rozmawiał z dziadkiem i już nie ma wątpliwości.
Jedno jest pewne: zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, by żyła.

Był koniec maja, gdy usłyszeliśmy od żołnierzy w Iraku o Jannat. O pomoc prosił też dziadek dziewczynki. Wiedzieliśmy, że dziecko bardzo cierpi, a sprawa jest pilna. Prawie miesiąc czekaliśmy na dokumenty medyczne. Z nich wynikało, że mała ma siniczą wadę serca. I że operacja powinna być natychmiast (dziecko z taką wadą oaeruje się w Polsce w pierwszym miesiącu życia). Przy urzędzie miasta w Żaganiu powstało konto, na które można było wpłacać darowizny.

Jannat przyleciała do Polski z ojcem i dziadkiem 12 lipca. Dwa tygodnie później była już operowana. W klinice przebywała do drugiej połowy sierpnia. Potem wraz z opiekunami trafiła do hotelu. Ale ojciec nie poradził sobie z dzieckiem, nie podał leków, mała wróciła do szpitala. Wtedy zrezygnował z opieki nad Jannat. Aż do wylotu do Bagdadu, opiekowały się nią pielęgniarki ze szpitala.

Była też mowa o tym, że dziewczynka potrzebuje drugiej operacji serca - ale jak stwierdzili lekarze - nie teraz. Teraz mała powinna nabierać sił przy mamie.

A mama była w Bagdadzie, nie mogła przylecieć do Polski.
Jannat odleciała do domu w poniedziałek.

Dziękuję wszystkim, którzy pomogli Jannat. Tym, którzy wspierali ją finansowo, tym, którzy trzymali kciuki, by żyła jak najdłużej.

Źródło: https://iswinoujscie.pl/artykuly/2317/