Niezwykle niska jest wiarygodność podejmowanych teraz decyzji, bo one mają jeden cel - aby na nasz koszt zostać wybranymi.
Rozmowa z Andrzejem Sadowskim wiceprezydentem Centrum im. Adama Smitha
- Sejm zakończył swój żywot po dwóch latach. Czy nowe wybory dają jakąkolwiek gwarancję lepszego rządzenia krajem?
- To, że Sejm zakończył swoją kadencję nie jest specjalnie istotne, ponieważ obowiązujący system wyborczy powoduje, że za dwa miesiące sytuacja powtórzy się, tzn. żadna partia nie będzie w stanie samodzielnie utworzyć rządu.
Jakość polskiego życia politycznego mogłaby się zmienić, gdybyśmy zmienili ordynację wyborczą. Mam tu na myśli ordynację większościową w okręgach jednomandatowych - dzięki niej łatwiej byłoby wyłonić zwycięzcę, który wziąłby całkowitą odpowiedzialność za losy kraju. System dzisiejszy powoduje tworzenie koalicji, które jak widać są bardzo zawodne i ułomne w rządzeniu krajem, a z drugiej strony - co jest może o wiele ważniejsze - oddaje władzę w ręce bezimiennej władzy w Polsce - biurokracji partyjnej, która decyduje, kogo dopuścić na listy wyborcze Taki defekt systemu powoduje, że nawet nowe wybory niczego nie zmienią.
- Efektem zbliżających się wyborów było ostatnie posiedzenie Sejmu, podczas którego posłowie PiS i opozycji byli wyjątkowo hojni dla społeczeństwa - wymienię tu choćby 1200 zł ulgi na dziecko czy coroczną waloryzację rent i emerytur.
- Politycy mają bardzo złe zdanie o rozsądku obywateli. Wydaje im się, że tak naprędce produkowana kiełbasa wyborcza da im zwycięstwo w kolejnych wyborach. Niezwykle niska jest wiarygodność podejmowanych teraz decyzji, bo one mają jeden cel - aby na nasz koszt zostać wybranymi.
- Ale ludzie i tak cieszą się, bo więcej odliczą sobie na dziecko. Zadowoleni będą na pewno emeryci, którzy średnio, w wyniku waloryzacji, otrzymają ponad 70 zł.
- Nie będą mieli więcej. Praktyka rządzących od lat była taka, że jeśli jedną ręką dawali, to drugą po cichu zabierali. Politycy nie mają własnych pieniędzy, a ulgi są przecież finansowane z naszych podatków. Rządzący mogą nam dać tylko to, co wcześniej nam zabrali pomniejszone o koszty biurokracji, działania parlamentu itp. Czyli dają nam tylko to, co de facto sami wypracowaliśmy. Moglibyśmy być bogatsi, gdyby doszło do realnej redukcji opodatkowania Polaków. Ale jak dotąd nikt się o to nie pokusił.
- Ale koszty pracy są mniejsze, przecież w lipcu obniżono składkę rentową.
- Trudno brać symboliczna obniżkę składki rentowej za coś poważnego. W pierwszym etapie rzeczywiście skorzystali na tym pracownicy, choć nie jestem do końca przekonany, czy w ogóle to zauważyli. Śmiem twierdzić, że tę obniżkę zjadła np. seria podwyżek cen artykułów konsumpcyjnych. Natomiast obciążenia pracodawców nie zmniejszyły się wcale.
- Jak ocenia pan minione dwa lata w gospodarce?
- Były one względnie dobre. Dlatego, że politycy zajęli się tak bardzo sobą, że nie mieli ani czasu, ani ochoty ingerować w gospodarkę. Zasługi polityków dla gospodarki można przyrównać do sytuacji, w której grupa chuliganów uratowała życie staruszce tylko dlatego, że przestała ją kopać. Bo tak naprawdę politycy nie zrealizowali żadnych wyborczych obietnic - nie znieśli ograniczeń dla polskich przedsiębiorców, nie obniżyli podatków i kosztów pracy. Taki ruch spowodowałby, że gospodarka mogłaby się jeszcze szybciej rozwijać zgodnie z naszym ogromnym potencjałem.
- Czy powinniśmy w tej sytuacji jeszcze wierzyć w wyborcze obietnice?
- Absolutnie nie i to niezależnie od opcji politycznej, która będzie mamiła obietnicami, że jak dojdzie do władzy, to w naszym kraju się polepszy. Powinniśmy być zaszczepieni na tę propagandę, która już się wylewa z wielu miejsc. I powinniśmy zrozumieć jedną rzecz - nie należy brać tych wszystkich sloganów partyjnych za jakiekolwiek rozwiązania.
Kilkanaście lat życia po 1989 roku pokazało, że ci wszyscy politycy, którzy przez tyle lat byli u władzy, z tej czy innej partii, nie zrobili tak naprawdę niczego ani dla obywateli, ani dla gospodarki, bo w tym czasie nie było żadnej uczciwej inicjatywy, która przywracałaby wolność gospodarczą.
Nawet ostatnia inicjatywa, zwana pakietem Kluski, po przeanalizowaniu konkretnych rozwiązań okazała się być gorsza niż stan obecny.
Władza tak bardzo przeszkadza polskim przedsiębiorcom, że coraz częściej zaczynają przenosić swoje firmy za granicę. A nasi obywatele wolą pracę za granicą, gdzie mają znacznie lepsze warunki niż we własnym kraju.
I to jest właśnie miarą tego, co zrobili dla nas politycy w ciągu minionych lat. Polskę w wielu rankingach prześcigają inne kraje regionu, a to oznacza, że jest ona po prostu źle rządzona.
Politycy zajęli się tak bardzo sobą, że nie mieli ani czasu, ani ochoty ingerować w gospodarkę. Zasługi polityków dla gospodarki można przyrównać do sytuacji, w której grupa chuliganów uratowała życie staruszce tylko dlatego, że przestała ją kopać.
- Kto zawinił?
- Nie dzielę w tej chwili winy na żadne konkretne partie. Można jedynie powiedzieć, że polscy politycy okazali się mniej kompetentni niż w innych krajach. To, że w tej chwili gospodarka świetnie się rozwija nie jest żadną zasługą polityków, tylko przedsiębiorców, którym pomimo wielu przeszkód chce się jeszcze prowadzić działalność we własnym kraju. Radość z takiego wzrostu gospodarczego jest jednak słabą pociechą, bo w połowie lat 90. rozwijaliśmy się znacznie szybciej, ale proszę pamiętać, że realia były zupełnie inne. Nie mieliśmy wtedy ani rozwiniętego systemu bankowego, ani tylu młodych, dobrze wykształconych ludzi, ani internetu czy komórek i wielu innych rzeczy, a mimo tego rozwijaliśmy się znacznie lepiej niż teraz.
Władza tak bardzo przeszkadza polskim przedsiębiorcom, że coraz częściej zaczynają przenosić swoje firmy za granicę. A nasi obywatele wolą pracę za granicą, gdzie mają znacznie lepsze warunki niż we własnym kraju. I to jest właśnie miarą tego, co zrobili dla nas politycy w ciągu minionych lat.
Jeśli politycy będą w dalszym ciągu zajmować się sami sobą, to polska gospodarka nadal będzie się nieźle rozwijać. Ale niestety, musimy być przygotowani na zastój wynikający z wysokiego opodatkowania pracy w Polsce.
Już teraz nie ma dziedziny, która nie byłaby dotknięta brakiem nie tylko fachowców, ale i zwykłych ludzi do pracy. Przez lata nie udało się w Polsce zredukować kosztów pracy na tyle, by nasi obywatele chcieli tu żyć i pracować. Smutne, ale niestety prawdziwe.