Na złożenie deklaracji wstąpienia do klubu radnych PO Rafał Pusz ( startujący w wyborach samorządowych z listy PO) miał czas do ubiegłej niedzieli. Nie zrobił tego, więc w poniedziałek przewodnicząca złożyła wniosek, by wyrzucić go z partii.
- Wielokrotnie próbowaliśmy się z nim skontaktować. Nie odbierał od nas telefonu, zrzucał rozmowy radnych PO, unikał ich na sesjach - mówi posłanka Ewa Żmuda- Trzebiatowska, przewodnicząca zarządu powiatu PO. - Jak była jakaś przerwa na sesji, znikał. Zjawiał się już po przerwie. Wiadomo, są pewne rzeczy do omówienia. Mamy takie stanowisko, a nie inne. To tak nie może być, że każdy sobie, bo wtedy i w Sejmie nic byśmy nie zrobili. Trzeba się spotykać, omawiać stanowisko. Radny Pusz uważa, że jest wolnym człowiekiem, że jest demokracja. No, jest demokracja, ale skoro powiedzieliśmy a to mówmy i b. Uzgadniajmy, rozmawiajmy, dyskutujmy.
Zdaniem przewodniczącej , radny głosuje tak, jak chce, i wygląda na to, że wspiera opozycję.
- Odnoszę wrażenie, że radny Pusz nie ma nawet chęci rozmawiania z nami – mówi Irena Kurszewska, radna PO.- Nie śledzę, co on robi podczas przerw na sesji, ale nie garnął się do rozmowy. Nie odbiera telefonu, nie oddzwania. Nie będziemy go za to ścigać, jeśli wybrał inną drogę.
Irena Kurszewska podkreśla, że w PO są pewne procedury.
- To nie jest towarzystwo wzajemnej adoracji – mówi.- Mamy wspólne poglądy, wspólną sprawę. Jeśli ktoś odmawia realizacji programu, nie przystąpił do klubu radnych , to znaczy, że zmienił poglądy. Szkoda, że nie starczyło radnemu odwagi, by nam to powiedzieć.