Dr Józef Pluciński • Poniedziałek [12.03.2012, 07:31:17] • Świnoujście
Osiedla wymazane z mapy ( 5 )
Do zabudowań Klicza nieuchronnie zbliżały się obiekty stoczni. Stoczniowa stołówka i gospodarska szopa. Fot. ze zbiorów rodzinny Wojdalskich( fot. Archiwum
)
Pierwsza myśl budowy na prawym brzegu ujścia Świny, w rejonie wsi Klicz, stoczniowego ośrodka remontowego, powstała już w 1948 roku z inicjatywy Centralnego Zarządu Morskich Stoczni Remontowych. Działalność zakładu miała obejmować remonty jednostek rybackich dla budowanej już bazy rybołówstwa gdyńskiego „Dalmoru”, jak też świadczenie usług remontowych dla rybaków ujścia Odry. Tej lokalizacji sprzyjała możliwość wykorzystania poniemieckich instalacji i nabrzeży stoczni Burmester’a, bezpośrednia bliskość budowanej bazy, no a wreszcie możliwości przestrzennego rozwoju zakładu tak na lądzie, jak i na wodzie.
Pierwszą jej załogę stanowili pracownicy stoczni rybackiej znajdującej się na półwyspie Zieliny, z której to, po przejęciu terenu przez Marynarkę Wojenną, przeniesiono jej wyposażenie i personel. To przenoszenie było niejednokrotnie dosłowne, ponieważ przy ówczesnym braku środków transportowych, co lżejsze narzędzia i wyposażenie warsztatów przenosili osobiście na swych barkach pracownicy. Z upływem czasu załoga stoczni rozrastała się. Przybywało pracowników w tym także fachowców z Gdyni. W pewnym sensie zaczątkiem technicznym zakładu stała się poniemiecka jeszcze tzw. czerwona hala, gdzie ustawiono tokarnie, później frezarkę i inne niezbędne narzędzia. W miejsce napraw małych łodzi rybackich i kutrów podejmowano remonty „dalmorowskich” lugrów m.in. „Mały Wóz”, „Wielki Wóz”„ Deltra”. Stocznia nosiła wówczas nazwę Rybacka Baza Remontowa i zatrudniała już sporą, jak na owe czasy załogę ponad 70 osób.
Brygada remontowa na pokładzie remontowanej jednostki. Zbiór rodziny Wojalskich.( fot. Archiwum
)
Rozwój RBR, jak też coraz bardziej widoczna budowa bazy rybackiej późniejszej „Odry” miały oczywiście istotny wpływ na losy małego osiedla. W tamtych czasach, gdy na tych terenach wszystko stanowiło własność państwa i było nadawane osadnikom w użytkowanie, nie było istotniejszego problemu z przejęciem na rzecz państwowej inwestycji przylegających łąk, pastwisk a nawet budynków zajmowanych przez osadników. Początkowo jednakże, to sąsiedztwo dwóch kolosów nie zakłócało życia osady. Zamieszkujący tam osadnicy byli zbiorowością typową dla ówczesnych Ziem Odzyskanych. Pochodzili z różnych regionów kraju. Wojenne przeżycia i powojenne peregrynacje sprawiały, że była to zbiorowość materialnie słaba. Poza różnorodnością przeżyć, ludzie ci reprezentowali różne, regionalne tradycje, zwyczaje, różną kulturę pracy i życia. Z tej przypadkowej zbiorowości po kilku latach ukształtowała się dość zżyta ze sobą społeczność, szczególnie dzieciaków i młodzieży, których było wtedy sporo. Postępowała też integracja w środowisku dorosłych. Z upływem lat zacierały się różnorodne uprzedzenia i niechęci, rodziły się natomiast sympatie i sąsiedzkie przyjaźnie. Swego czasu istniała nawet wioskowa kapela.
Doborowa orkiestra z Kazimierzowa.( fot. Archiwum
)
W początkowej fazie rozbudowy, tak stoczni jak i bazy rybackiej, gdy przybywały tu wielkie ilości pracujących na budowie, problemem było rozlokowanie tych zwykle młodych ludzi, stworzenie im elementarnych chociaż warunków bytowych. Stosowano wówczas rozwiązania najprostsze, jakimi było organizowanie hoteli robotniczych oraz dokwaterowanie pracowników do mieszkań w okolicznych osiedlach. W ten sposób w zamkniętą społeczność Kazimierzowa weszli nowi, z reguły młodzi ludzie.
Plany rozwojowe tak „Odry” jak i stoczni rybackiej nie dawały złudzeń; wioska w niedalekiej perspektywie była skazana na likwidację. O tym już dość wcześnie mówiono oficjalnie i podejmowano działania, które ku temu zmierzały. Wiosną 1953 przez RBR przejęte zostało łąki i pastwiska 17 osadników a przez Przedsiębiorstwo Usług Rybackich „Odra”, kolejnych 7-miu. Zwolna też prócz pastwisk i łąk, tak stocznia jak i „Odra” coraz bliżej podchodziły w bezpośrednią bliskość wioski.