Dlaczego, ciekawy przecież pomysł, wyłaniania dobrych wydarzeń z życia miasta, zamienia się w farsę? Czy decyzje kapituły nagrody, pozbawionej połowy liczby dziennikarzy, są formalnie ważne?
Jaka pokrętna logika pozwoliła wyłonić obrzydliwy, przerośnięty kadłub „Interferie Medical Spa” przypominający prowincjonalny szpital z eksponowanym wjazdem dla karetek, jako obiekt roku? Takie decyzje pozbawiają wiarygodności.
Burmistrz gminy Heringsdorf Klaus Kottwittenborg, wolałby prawdopodobnie zamiast nagrody, by prezydent Świnoujścia nie budował w Parku Zdrojowym 65 metrowego wieżowca. Który będzie doskonale widoczny z niemieckiej plaży, nie przydając panoramie uroku, podobnie jak czynią to już baniaki gazoportu.
Dlaczego na balu, towarzyszącym wręczeniu nagród, nie mogliby grać świnoujscy muzycy, którzy zrobiliby to znakomicie, a organizatorzy „karmią” estradowego zombie ogrywającego małomiasteczkowe sceny? Podobne pytania można mnożyć. Czyżby wstydzono się Świnoujścia? To może przyszłoroczny bal zorganizować w Szczecinie?
Idea corocznej nagrody ma sens, ale trzeba usystematyzować i podzielić kategorie oraz sposób przyznawania samego wyróżnienia. Bo na jakiej płaszczyźnie ma rywalizować msza święta z klubem sportów walki? A oba wydarzenia rywalizowały w jednej kategorii. I takich dylematów jest więcej. Może warto wrócić do publicznego wręczenia nagród, które może obejrzeć każdy. Zastanowić się nad uspołecznieniem kapituły nagrody, aby była ona w większym stopniu wyrazicielem głosu mieszkańców miasta. I odzwierciedlała rzeczywiste osiągnięcia. W przeciwnym przypadku będzie to symbol politycznego koniunkturalizmu wręczany przy okazji dorocznego pokazu fryzur.
Tekst: Andrzej Pawełczyk