O grasujących po mieszkaniu pani Joanny pluskwach, które w nocy rzucają się na domowników pisaliśmy już dwukrotnie. Trzyletnia córka pani Joanny ma bąble w miejscach, gdzie robale piły jej krew. A co się stanie z dzieckiem, które niebawem przyjdzie na świat? Pani Joanna jest w ciąży.
O swoich obawach i problemach z mieszkaniem z pluskwami pani Joanna chciała porozmawiać z Januszem Żmurkiewiczem. Kiedy weszła do gabinetu prezydenta, czekało ją niemiłe rozczarowanie.
- Weszłam. Usiadłam. Chciałam powiedzieć, co ja myślę, gdzie mieszkam, jak wygląda sytuacja… Zaczęłam, ale od razu mi pan prezydent przerwał – mówi pani Joanna.- Zadzwonił telefon. Prezydent odebrał i rozmawiał. Potem się spytał pani wicedyrektor ZGM, która była w gabinecie, co się stało, jaki oni mają pomysł na te pluskwy. Ona przedstawiła swoją wersję. Ja swojej nie mogłam. Jak skończyła, pan Żmurkiewicz powiedział, że mi dziękuje. Do widzenia i wyprosił mnie.
Pani Joanna przyznaje, że wyglądało to trochę, jakby prezydent się bał.
- Na przywitanie ręki mi nie podał – przypomina sobie pani Joanna.
Pluskwy żywią się ludzką krwią, ale ludzi tylko kąsają. Nie żyją na nich, tak jak to jest w przypadku wesz. Gromadzą się zwykle w starych meblach. Lubią obicia tapczanów i foteli.
Można je sobie zafundować kupując na przykład antyki. Takie robactwo może się pojawić nawet w czystym zadbanym mieszkaniu.