- Rozumiem, że prawo jest prawem i nie możemy świadczyć swoich usług na terenie Niemiec. Tylko odwieźć klienta, ale nie zabierać nikogo – mówi jeden z kierowców. – Problem w tym, że oni podobnie przyjeżdżają po swoich klientów pod nasze hotele. Tego nikt nie widzi. Albo nie chce widzieć.
- Poza tym możemy przecież możemy pojechać po znajomych, rodzinę, nie zawsze są to klienci. I mamy być napiętnowani? Ścigani jak na Dzikim Zachodzie? – dodaje zdenerwowany taksówkarz.
Większość z naszych rozmówców tłumaczy też, że firma Ostseebus, która jest właścicielem autobusu, jaki kursuje pomiędzy państwami, zabiera im chleb.
- Nasze władze wpuściły ich na polski rynek z pocałowaniem ręki, powodując, że mamy o wiele mniej zarobków. A nas sąsiedzi ścigają jak przestępców! Niedługo będą listy gończe rozsyłać. Proszę się przyjrzeć tym plakatom. Przekreślone samochody ze świnoujskim rejestracjami… Jak to wygląda!? A urząd zamiast wystąpić z oficjalnym pismem, to jeszcze tę haniebną akcję promuje. To jest możliwe chyba tylko w naszym mieście – dodaje taksówkarz.