Radny PO na sesji pytał czy w konsekwencji niezaaprobowania przez związki zawodowe zmiany wysokości dodatku motywacyjnego przedstawiciele władz miejskich zobligowali rady pedagogiczne do przeprowadzenia we wszystkich placówkach głosowań, w których nauczyciele mieli wyrazić swoje opinie na ten temat.
Prezent Janusz Żmurkiewicz stanowczo zaprzeczył. Wyjaśnił, że takowego zobowiązania nie było. Jedynie propozycja, aby wspólnie z nauczycielami, dyrekcją i innymi pracownikami temat omówić.
- Pensje ustala dyrekcja szkoły – w ramach środków jakimi dysponuje. W jednych pracownicy zarabiają więcej. W innych mniej – mówi Janusz Żmurkiewicz. – Zgadzam się, że za ciężką pracę dostają bardzo małe pieniądze.
Dlatego – jak wyjaśniał – padła propozycja, aby nauczyciele zrezygnowali z jednego procenta dodatku motywacyjnego na rzez innych pracowników szkoły.
- To podniosłoby ich pensje o około 100 złotych miesięcznie – wylicza J. Żmurkiewicz.
Nauczyciele odpowiadają, że postawiono ich w obliczu „szantażu moralnego”.
- Władze miasta, chcąc mieć ten problem z głowy, mówią, że rozumieją, współczują, ale to nie ich wina i niczym przedszkolaki wskazują palcem na nas – mówią pedagodzy. – Chcą skłócić środowisko zamiast rozwiązać problem i z budżetu bogatej przecież gminy wypłacić pieniądze dla pracowników.