Właściciel - jak się wydaje chce zrzucić swój kłopot na miasto. W dodatku - nikt dokładnie nie wie gdzie go szukać. Ostatnie ślady prowadziły do Niemiec ale pisma wysyłane z Urzędu Miasta powracały bo... "adresat nie jest znany". Sprawa kilkakrotnie już powracała w czasie obrad Rady Miasta - również ostatniej - VI Sesji. Z samego gadania jednak jeszcze jednak nic nie wynikło. A może wyniknąć gdy przez rzadkie sito siatki, która chroni sypiący sie balkon - kawałek muru spadnie komuś na głowę. Konieczność zapewnienia bezpieczeństwa mieszkańcom to bardzo mocny argument, którym prezydent może przekonać nawet najbardziej opornych urzędników.
Do dzieła !
fot. Artur Kubasik