Karta z chipem włożona do czytnika umożliwi dostęp do historii chorób i leczenia jej właściciela.
- Na karcie będzie tylko nazwisko, adres pacjenta oraz jego uprawnienia, np. do zniżkowych recept - mówi dr Andrzej Horoch, zastępca dyr. ds. lecznictwa w lubelskim Instytucie Medycyny Wsi, który razem z doc. Mirosławem Jaroszem, prorektorem Wydziału Pielęgniarskiego lubelskiej Akademii Medycznej pracuje nad projektem. - W karcie nie będzie informacji o chorobach pacjenta. Dopiero po włożeniu jej do czytnika, tzw. terminala medycznego, będzie można wejść do ogólnopolskiej bazie NFZ.
Aby karty działały, wszystkie ośrodki zdrowia musi połączyć zintegrowany system informatyczny. Ma powstać do 2013 roku. Ale wydawanie elektronicznych kart rozpocznie się już za kilka miesięcy. - Na początku będą służyć do potwierdzenia otrzymania usługi medycznej, np. wizyty w przychodni. Na tej podstawie fundusz zdrowia będzie płacił placówkom - zaznacza dr Horoch. - Korzystanie z medycznej bazy danych to drugi etap. Na zakup kart, czytników, jednolitego oprogramowania komputerowego centrala NFZ planuje przeznaczyć 450 ml zł z funduszy strukturalnych. Terminale mają być na każdym biurku lekarskim, pielęgniarskim, dyrektorskim. Niewykluczone, że pacjenci też będą mogli zajrzeć do informacji na swój temat. Temu miałyby służyć ogólnodostępne kioski z czytnikami.
Jak to działa
Dr Horoch wyjmuje z szafy dwa urządzenia. - Te terminale mojej konstrukcji już w połowie lat 90. pracowały w Dęblinie. W tamtejszej przychodni przeprowadziliśmy pilotażowy program. Pacjenci dostali elektroniczne karty, a lekarze czytniki. Projekt funkcjonował kilka lat. Potem przeszczepiliśmy go na Śląsk, gdzie w okrojonej formie zachował się do dziś. Ten system sprawdził się, dlatego prezes NFZ poprosił nas teraz o pomoc.
- Działało świetnie - mówi Maria Kąkol, dziś dyrektor zespołu przychodni w Warszawie-Wawer, która w latach 90. była dyrektorem dęblińskiej przychodni. - Doskonale to pamiętam - Wspomina jak przed laty lubelski pomysł testowany był w Dęblinie.