Dr Józef Pluciński • Poniedziałek [28.11.2011, 07:39:21] • Świnoujście
Ulice Świnoujścia (2)
Widok na Plac Słowiański, ok. 1935 r. ( fot. Archiwum autora
)
W tym miejscu, jak się wydaje, konieczne jest znowu nawiązanie do rozwoju kąpieliskowych funkcji Świnoujścia. Zapoczątkowana w sezonie letnim 1824 r. działalność, przez szereg lat nie stała się istotnym czynnikiem ekonomicznym czy miastotwórczym.
Wbrew oczekiwaniom, zamiast z każdym rokiem rosnąć, liczba gości z upływem lat nie zmieniała się, a w pewnym okresie nawet zmniejszała się. Co więcej, pobliskie wioski rybackie Ahlbeck, Heringsdorf czy Międzyzdroje, nie mówiąc już o Kołobrzegu czy Warnemünde, zdobywały coraz większą popularność. Magnesem przyciągającym była budowa pensjonatów i hoteli oraz urządzeń kąpieliskowych w bezpośredniej bliskości brzegu morza. W Świnoujściu póki co, dom zdrojowy znajdował się daleko od brzegu morza, w okolicach obecnego Szpitala Miejskiego, łazienki tudzież, a na wyjątkowo pięknej plaży, poza wspaniałym piaskiem i kilkoma budkami, niczego nie było. Efektem takiego stanu rzeczy było, że w 1874 r. Świnoujście odwiedziło 2322 gości, małą wioskę Heringsdorf 3014, a położone na siostrzanej wyspie Międzyzdroje, ledwie co rozpoczynające kąpieliskową karierę, aż 3387.
Nadmorskie kąpielisko było niemal pustkowiem z rzadko posadowionymi budkami. ( fot. Archiwum autora
)
Przyczyna tak znaczącej utraty popularności, tkwiła w swoistym oporze ówczesnych ojców miasta przed wyjściem z programem rozbudowy w kierunku morza, tak jak uczyniono to w innych miejscowościach, o skromniejszych możliwościach i nie tak hojnie przez naturę obdarzonych. Najlepszą ilustracja tego jest wypowiedź ówczesnego rajcy miejskiego Schütza, będącą reakcją na projekt zabudowy terenów w rejonie obecnych ulic Sikorskiego i Hołdu Pruskiego. Otóż rajca ów, zareagował słowami: „Jakaż to barania głowa będzie tam chciał budować dom ? Dodać trzeba, że wypowiedź ta miała miejsce w 1885 roku, i że podobnego zdania było jeszcze kilku innych rajców. To stanowisko wynikało nie tyle z troski owych panów o interes miasta, ile raczej z obawy o spadek wartości działek, jakie posiadali oni w jego centrum. Nie wykluczone, że ich opór wynikał również z faktu, że wyjście w rejon nadmorskich wydm z dużym programem budowlanym, wymagało przynajmniej na początku, odpowiednich nakładów finansowych a więc zwiększenia podatków miejskich. Przykład owych rajców miejskich świadczy, że wybrańcy zasiadający w miejskim parlamencie ci dawni ale też chyba i obecni, nie zawsze grzeszą darem przewidywania i nie zawsze mają monopol na mądrość. Przykładów można znaleźć wiele, ale nie to jest przedmiotem artykułu.
Same grunty nie stanowiły istotnego wydatku. Ich sprzedaż oferowało w 1884 roku państwo pruskie, będące ich właścicielem, raptem po 29 fenigów za metr kwadratowy. Szansę tę, w pierwszym okresie wykorzystał berlińczyk Filip Wertheim, który dokonując wtedy zakupu sporej działki i przygotowując ją pod zabudowę, niejako położył kamień węgielny pod świnoujską dzielnicę nadmorską. Od 1888 w rozwój tej dzielnicy włączyło się miasto; zamieszkujący tu rzemieślnicy i przedsiębiorcy. Na efekty długo nie trzeba było czekać. W ciągu niespełna 30 lat zbudowano ponad 300 domów, hoteli, pensjonatów z całą infrastrukturą i zagospodarowaniem otoczenia. W samym tylko 1903 r., powstało więcej budowli niż w latach 1818 – 52 w całym mieście!
Dzielnica nadmorska z lotu ptaka, fot. ok. 1935 r.( fot. Archiwum autora
)
Niemal równocześnie z budową dzielnicy nadmorskiej następował też rozwój miasta w kierunku północnym, ku nowemu centrum kuracyjnemu. Na dotychczasowych piaszczystych pustkowiach czy kartofliskach, budowano teraz piękne, okazałe domy wzdłuż osi obecnej ulicy Piłsudskiego, na ulicach Paderewskiego i Hołdu Pruskiego, Narutowicza. W początkach XX stulecia w tamtym rejonie wzniesiono też budynki wielu ważnych społecznie instytucji, m.in. dwie szkoły średnie, dom dla sierot, sąd, więzienie, a także okazały kościół noszący imię Marcina Lutra.