Zarażać uśmiechem to umiejętność cenna, dana niewielu. Ewa to potrafiła. Uśmiechała się ciepło nawet w skupieniu, modlitwie. Taką zapamiętał ją ksiądz Dariusz Kiljan.
-„ Było w tym coś przejmującego i poruszającego zarazem, gdy wchodziłem do prawie pustego kościoła i widziałem ją modlącą się” – wspomina.
Tak długo w życiu szukała prostej ścieżki. I do końca nie odnalazła. Znalazła za to sens w …szukaniu. Choć nie tylko. Były dzieci, z których była dumna, byli przyjaciele. Tylko czasu wciąż brakowało. Tuż przed wyjazdem obiecywała, że to się zmieni. Zmieniło się… wszystko.
-„Nadal nie możemy uwierzyć, że jej już nie ma.” – mówią koledzy z pracy. W wydziale księgowości Urzędu Miasta do dziś jeszcze nie mogą się otrząsnąć po tamtej wiadomości.
-„ Mamy świetną klasę” – zwykł powtarzać Robert – maturzysta L.O. im. Mieszka I z 1984 roku. „a Ewa to jest taka nasza perełka” – dodawał i wciąż nie potrafi mówić o niej w czasie przeszłym.
To nie była jej pierwsza pielgrzymka. Przed ćwierć wieku wyruszała z pierwszą grupą do Częstochowy. Po trzydziestu kilometrach marszu jej uśmiech był jak balsam. Dziś ta śmierć dotknęła nas wszystkich, którzy byliśmy z nią w drodze. Adam, Dorota, Maciek, Marek, Jacek, Artur, Mariusz... Wszyscy pamiętamy ciepło tej dłoni. Nasze drogi rozeszły się już dawno. Teraz Ewa jest znów tak bliska. Może nawet bliższa niż kiedykolwiek. Tylko tej ręki nie można już dotknąć…
Ewa (na pierwszym planie) wśród kolegów na trasie pielgrzymki pieszej Świnoujście - Częstochowa 1982 rok.
(fot. archiwum rodzinne)
W poniedziałek o godz. 13.00 Ewa wyruszy na ostatni etap. Chciałaby zobaczyć Was wszystkich.