- Oczywiście nie dzwoniłem na policję dla pieniędzy, tylko z obywatelskiego obowiązku. Chodzi o to, że demontaż wrót był zwykłą dewastacją. To chciałem jasno uzmysłowić – podkreśla Andrzej Jercha, przedstawiciel Towarzystwa Przyjaciół Fortu Zachodniego, który opiekuje się Remizą Artyleryjską i Prochownią.
Robert Karelus, rzecznik prezydenta, w rozmowie z panem Andrzejem powiedział, że miasto jest powiadomione o demontażu. Chociaż przyznał, że sposób, w jaki go wykonano budzi zastrzeżenia.
- Firma, która wygrała przetarg jest renomowaną spółką, często współpracuje z konserwatorem zabytków – tłumaczy Andrzej Jercha.
Prawdopodobnie najęto jednak podwykonawców, którzy jak wynika z informacji pana Andrzeja, skarżyli się, że firma nie zapłaciła im za pracę.
- Drzwi zdemontowali, aby pomalować je jak należy i jeśli dostaną pieniądze to zamontują je z powrotem. Jeśli nie – to nie zobaczymy wrót…