O ich pracy decydował stan techniki latarniowej, położenie latarni i jej otoczenie. Funkcjonowała jednak zawsze żelazna zasada: niezależnie od trudności technicznych, warunków atmosferycznych, czy spraw osobistych latarnika, jej światło musiało się palić od zapadnięcia mroku do świtu w ściśle określonym urzędowymi przepisami czasie. Od tego wszak zależało bezpieczeństwo żeglugi, a często życie wielu ludzi. Sprawy te były różnie regulowane. Przed wiekami w niektórych krajach, jak np. w Anglii, za niedopełnienie tego absolutnie podstawowego zadania, latarnik płacił nawet dożywotnim, ciężkim więzieniem. Nawet wtedy, jeśli w wyniku jego zaniedbania, nikt nie doznał szwanku.
Również na naszym terenie, służbę latarników regulował specjalny regulamin, wzorowany na brytyjskim. Stanowił on w sposób szczegółowy, o stronie technicznej, czasie i procedurze zapalania świateł, organizacji wacht, zapasach materiałów palnych, narzędziach i terminach konserwacji urządzenia. Tenże sam regulamin wnikał również w życie osobiste latarnika, stanowił bowiem, że: „Latarnicy powinni być trzeźwi i pilni, czyści na ciele i ubraniu, oraz prowadzić porządne życie rodzinne”. W innym miejscu zakazywano latarnikom zajmowania się kontrabandą, handlem oraz rzemiosłem. Zabroniona też była w latarni obecność osób postronnych, niezależnie od stanowiska, jak również psów czy innych zwierząt. Służbę latarników pełnili wówczas tylko mężczyźni. Była ona odpowiedzialna, ale zaszczytna i powszechnie szanowana. By ułatwić im pracę i na swój sposób związać z latarnią, w jej pobliżu, albo jak to było w przypadku latarni świnoujskiej w budynku głównym, stawiano do ich dyspozycji służbowe mieszkanie. Rangę tego zawodu podnosiło m.in. i to, że byli oni traktowani jako urzędnicy państwowi. Przysługiwał im zatem mundur i relatywnie wysokie wynagrodzenie. Wracajmy jednak do naszej świnoujskiej latarni.