Dokładnie 40 groszy kosztował znaczek na kartkę pocztową kupiony przez pana Zygmunta Kubiczaka. Na kartce, wysłanej 3 sierpnia 1965 roku z Przemyśla do rodziny w Legnicy jest zdjęcie szkoły ogrodniczej - dawnego pałacu Lubomirskich. Nadawca był wówczas pracownikiem PPD i UR "Odra". Lato spędzał na doku gdańskiej stoczni gdzie trwał właśnie remont trawlera "Finwal". Na urlop planował wyjazd do rodziny w Legnicy ale kolega namówił go do zmiany planów. Z Przemyśla wysłał tylko kartkę, a na niej kilka słów wytłumaczenia. Jak przyznaje dziś - z czasem zapomniał o swojej przesyłce. Ta tymczasem była w dobrych rękach i przetrwała w nienaruszonym stanie ponad czterdzieści lat. Poczta wykazała się dodatkowo profesjonalizmem i po tym czasie zwróciła przesyłkę na adres przeznaczenia. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności jedna z mieszkanek kamienicy nie tylko wiedziała o kogo chodzi ale także znała aktualny adres siostry Zygmunta Kubiczaka. Jakież było jego zdziwienie, gdy jesienią ubiegłego roku ta zadzwoniła do brata z informacją o otrzymanej właśnie, dziwnej przesyłce. Poczta nie zainteresowała się sprawą za to media temat podchwyciły skwapliwie. Mini - reportaż ukazał się nawet w TVN 24. Obszernie potraktowała za to sprawę dolnośląska prasa. Przedruk z "Gazety Wrocławskiej" zamieścił ogólnoplski tygodnik "AnGora". Temat "kupił" także dziennik "Fakt" ale tam, we właściwy dla tej redakcji sposób dziennikarz wykazał się wybitną zdolnością nadinterpretacji.
fot. Sławomir Ryfczyński
My także byliśmy w domu pana Zygmunta i mieliśmy w rękach kartkę - osobliwy dowód cudów jakie mogą zdarzyć się w przepastnych pocztowych workach. To co przydarzyło się naszemu bohaterowi to rzeczywiście osobliwość, która ma pewno niewielkie szanse na powtórzenie. Gdyby jednak ktoś z państwa przed wrzuceniem listu do skrzynki dopadły wątpliwości to polecamy - jeden z najlepszych w kraju - świnoujski klub miłośników gołębi pocztowych.
fot. Sławomir Ryfczyński