Dr Józef Pluciński • Poniedziałek [14.03.2011, 06:58:06] • Świnoujście
Nim władza wygrała „bitwę o handel”
Plakat sprzed około 60 lat sławiący handel uspołeczniony.. ( fot. Archiwum autora
)
Po zakończeniu II wojny światowej, wszystkie placówki handlowe w mieście były zamknięte, część zdewastowana i rozszabrowana. Miało to związek z ucieczką części zamieszkujących tu Niemców i przechodzeniem przez miasto tysięcy wygłodzonych uciekinierów i żołnierzy. Z wyjątkiem wojskowych, zlikwidowane tu zostały praktycznie wszystkie zapasy żywności i wszelaki drobny inwentarz. Tuż przed ewakuacją miasta wiosną 1945 r., będące w dyspozycji wojska zapasy zostały już to rozdzielone ludności cywilnej i żołnierzom, już to wywiezione. Od momentu wejścia w maju 1945 r. oddziałów radzieckich, aż do przejęcia miasta i powiatu przez polskie władze administracyjne, nie istniała żadna placówka handlowa w pełnym tego słowa znaczeniu. Dla niemieckich mieszkańców miasta ich samorząd zorganizował punkty rozdawnictwa żywności i produktów niezbędnych dla utrzymania przy życiu.
Napływ polskich osadników od jesieni 1945 r., w pierwszym okresie nie zmienił tej sytuacji. Polska społeczność, nieliczna w stosunku do Niemców i Rosjan, również organizowała aprowizację i zaopatrzenie wspólne dla wszystkich, na zasadzie rozdzielnictwa. Wobec małego napływu osadników nie udało się bowiem uruchomić normalnej sieci handlowej i na dobrą sprawę, normalny obrót towarowo – pieniężny nie istniał. Co ważne, jeszcze w pierwszych miesiącach 1946 r. w obiegu nie było polskiej waluty, a środkiem płatniczym tolerowanym przez Rosjan niemal do końca 1946 r., pozostawała niemiecka marka. Dominował tu zatem obrót bezpieniężny polegający na bezpośredniej wymianie artykułów konsumpcyjnych. Walutą najwyżej cenioną były nie nie dolary amerykańskie, ale spirytus i słonina. Mimo to już wtedy władze polskie zabezpieczyły nadające się do użytku lub do wyremontowania lokale sklepowe i gastronomiczne i zaczęły wydawać koncesje na ich prowadzenie.
Dla polskiego osadnictwa wyjątkowo trudną była pierwsza zima przełomu 1945/46 rok. Najmocniej dawał się odczuć brak mięsa, tłuszczów, cukru, chleba, artykułów nabiałowych. Jak w całej Polsce, obwiązywały tu przydziały żywności na tzw. kartki.
Kartka żywnościowa z terenu Pomorza Zachodniego, 1946 r. ( fot. Archiwum autora
)
Problem polegał jednak na tym, że realizacja przydziałów sprawiała wyjątkowo duże kłopoty. Z powodu zniszczonego, mostu kolejowego na Dziwnie, wszelkie dostawy były niezwykle utrudnione i w miesiącach zimowych, zdarzały się tygodnie bez dostaw. Zamarznięcie Świny i długotrwałe zalodzenie Zalewu Szczecińskiego, na dłuższy czas odcięło Świnoujście od Szczecina. Przydziały aprowizacyjne, jeśli nawet dojechały, przy nieczynnej przeprawie promowej niejednokrotnie dostarczano na lewy brzeg miasta przenosząc je po niepewnym lodzie przez zmarzniętą Świnę. Tylko sporadycznie zatem docierała żywność, leki, poczta. W mieście zapanował głód i jak to zwykle bywa spekulacja.
Siedziba Centrali Rybnej na Placu Wolności 14. ( fot. Archiwum autora
)
Z nastaniem wiosny 1946 roku, do miasta różnymi drogami napływać zaczęli polscy osadnicy, a wraz z tym organizowało się także w miarę normalne życie a więc i handel. Szczególny jego rozwój przypadał na lata 1946 – 47. Wtedy to wielu pełnych inicjatywy i energii ludzi wzięło sprawy w swoje ręce. Zajmowali każde nadające się do przystosowania na cele handlowe pomieszczenie, uzyskiwali bez trudu stosowne zezwolenia i otwierali prywatne interesiki, zaczynając dosłownie od zera. Efekty były nadspodziewane. Wkrótce kilkadziesiąt sklepów spożywczych i warzywnych oferowało swe towary, niemal przy każdym rogu ulicy. Mimo długo jeszcze trwających trudności komunikacyjnych i zaopatrzeniowych, towary były świeże i w pełnym asortymencie. Żywność dostarczały okoliczne gospodarstwa rolne z Przytoru, Ognicy czy Karsiborza, artykuły przemysłowe i inne spożywcze dowożone były regularnie w ładowniach małego stateczku „Piast” i wszelkimi dostępnymi środkami lokomocji, nie wyłączając rosyjskich ciężarówek.