Dr Józef Pluciński • Poniedziałek [14.02.2011, 00:21:11] • Świnoujście
O tawernach, knajpach i restauracjach Świnoujścia cz. 3.
Wybrzeże Władysława IV w powojennych latach.( fot. Archiwum autora
)
Nim przedstawimy historię świnoujskiej gastronomii w powojennym, „naszym” okresie, przypomnę tylko uwarunkowania, które towarzyszyły jej początkom. Wchodząc na ten teren i formalnie go dla Polski obejmując, kilkudziesięciu, a pod koniec 1945 roku kilkuset Polaków, tonęło nadal w masie tysięcy Niemców i Rosjan.
Oczywiście o tworzeniu polskich restauracji czy kawiarń w tamtym okresie, mowy nie było. Życie małej polskiej enklawy skupiało się ze względu na bezpieczeństwo, dokładnie w centrum miasta zamkniętym ulicami Hołdu Pruskiego, Marynarzy i Wybrzeżem Władysława IV. Miejscem ich spotkań i czymś w rodzaju polskiej restauracji, była wówczas stołówka Urzędu Pełnomocnika Rządu, znajdująca się w obecnym barze „Neptun” vis a vis poczty. Nie wszystkie dawne lokale po wojnie nadawały się do użytku. Opustoszały i wyszabrowany stał hotel „Drei Kronem” a jego konkurent hotel „ Preussenhof ” stał się Domem Floty, czyli klubem rosyjskich marynarzy. Dzielnica nadmorska z jej wspaniałymi lokalami była także całkowicie zajęta przez jednostki rosyjskie. Znajdujące się w centrum lokale gastronomiczne stały w zdecydowanej większości opustoszałe, często ogołocone z mebli i wyposażenia, nie mówiąc o zapasach.
Dawny „Hotel Pruski” po 1945 r. stał się radzieckim Domem Floty. ( fot. Archiwum autora
)
Sytuacja uległa zmieniła, kiedy to w latach1946 - 47, wraz z napływem polskich osadników, w szybkim tempie rosła nadspodziewanie duża liczba zakładów gastronomicznych. Jak na odciętą wówczas od kraju mieścinę, w którym liczba polskich mieszkańców wzrosła w tym czasie raptem do 4000 osób, to kilkadziesiąt a konkretnie 37 prywatnych lokali gastronomicznych, zaskakuje. Tym bardziej, że zdecydowana ich większość, oferowała wysokoprocentowe trunki i całkiem dobre jedzenie. Zważywszy na znane wówczas problemy z aprowizacją i transportem, fenomen ten pozostaje niezgłębioną tajemnicę.
Otwarcie restauracji, baru czy knajpy nie było wówczas sprawą zbyt skomplikowaną. Opuszczonych przez Niemców lokali gastronomicznych było w Śródmieściu wiele, a polskie władze zainteresowane były tym, by napływający osadnicy mieli miejsca pracy i warunki normalnego życia. O przydział lokalu było więc łatwo. Jeśli czegoś z wyposażenia brakowało, dawało się to załatwić najczęściej z Rosjanami, za najmocniejszą wówczas walutę – spirytus. Wiele lokali zostało otwartych z myślą o szybkim, a łatwym wzbogaceniu się i wyjeździe do centralnej Polski. Nie należało też do rzadkości, że niektóre lokale były mniej czy więcej kamuflowaną własnością powiatowych czy miejskich urzędników, lub członków ich rodzin.
Jakie było ich rozmieszczenie ? Jak wspomniałem, otwierane były w poniemieckich lokalach gastronomicznych w centrum i na Wybrzeżu Władysława IV, zamieszkałym wówczas w zdecydowanej większości przez Polaków. Na obecnej ulicy Armii Krajowej było ich 4, na Wybrzeżu Wł. IV 7, na Placu Słowiańskim 3, na Bohaterów Września 6, na Piłsudskiego 5. O tym, jakie to były lokale, najlepiej oddają wspomnienia jednego z ówczesnych mieszkańców: „Nie sposób pominąć usytuowaną u zbiegu placów Wolności i Słowiańskiego knajpę Musiejki, gdzie było piwo prosto z beczki. Stare stylowe wnętrze lokalu, malowidła na ścianach i swoista atmosfera. Podobno kwaterował tu Napoleon ze swoim sztabem. Obok mieściła się sławna jadłodajnia Papugi, słynąca ze znakomitej kuchni i wielkiej wiedzy kulinarnej właściciela. Przy niej przycupnęła mała knajpka – mordownia inwalidy i osadnika wojskowego Magiery. Nad portem, gdzie przybijały łodzie, kutry i statki, ciągnął się rząd kafejek, paszteciarni i knajpek portowych.” Od siebie dodam, że knajpa Musiejki i S. Kiełczewskiego, to dawne „Blaue Ecke” a Papuga, który prowadził dobrą a bardzo wziętą restaurację, na parterze dzisiejszej „Teatralnej”, to znany w okresie późniejszym, szczeciński literat Jan Papuga. Uzupełnić też można informację o owej „mordowni Magiery”, że nosiła ona miano „paszteciarni” i oficjalnie była miejscem konsumowania drobnych przekąsek. Bardzo blisko wymienionych, na dzisiejszej ulicy Bohaterów Września działał lokal Stefana Sitarza noszący wówczas nazwę „Bałtycka”. Tuż obok gościnne podwoje otwierała „Warszawianka”, ( późniejsza „Żeglarska”), potem bar „Zacisze”, następnie bar i hotel o tajemniczej, a wiele obiecującej nazwie: „Wstąp a przekonasz się” i wreszcie hotel z restauracją o nazwie „Continental”. Wszystkie na tej samej ulicy !
Reklamy niektórych świnoujskich lokali z 1948 r. ( fot. Archiwum autora
)
Charakterystycznym dla ówczesnego Świnoujścia było też Wybrzeże Władysława IV z gęsto rozsianymi lokalami gastronomicznymi. I znów odwołać się możemy do wspomnień: „Wzdłuż Wybrzeża Władysława IV rozsiadło się siedem typowych, portowych lokali i lokalików z barem – piwiarnią i hotelikiem „Pod Kotwicą”, położonym południowym skraju portu, „Lwowianka” Władysława Jagiełły, w nieistniejącym już domku nr 25, „Pod Setką w dużym budynku pod numerem 23. Na północnym odcinku wybrzeża, aż do ulicy Jana z Kolna uplasowały się kolejno restauracje: „Jagiellonka”, „Pod Marynarzem”, „Pod Winem”. Na dzisiejszej ulicy Armii Krajowej, w budynku hotelu mieściła się restauracja „Centralna”, gdzie można było dobrze zjeść i niezgorzej wypić. W pobliżu, tuż koło opustoszałego wówczas hotelu „Drei Kronem” (późniejszego Domu Rybaka), znajdowała się już wtedy ciesząca się kiepską raczej sławą, restauracja „Bałtyk” przemianowana później na „Europę”. Knajpa ta, funkcjonująca także w latach 50-ych, jako „społeczna placówka zbiorowego żywienia” utrwaliła się w pamięci mieszkańców tym, że pewnego razu wjechał do niej konno na „setkę”, fantazji pełen kapitan WP.