Paulina Olsza • Poniedziałek [23.07.2007, 00:12:48] • Świnoujście

Bez opery gasnę – rozmowa z Mariną Nikoriuk

Bez opery gasnę – rozmowa z Mariną Nikoriuk

fot. Artur Kubasik

Większość z nas może policzyć na palcach jednej ręki znajomych, którzy odwiedzają operę. Przyjęło się bowiem, że wymaga ona odbiorcy dojrzałego i na ogół wiekowego. Stereotypy są jednak po to, żeby je przełamywać.

Zapraszamy Państwa na wywiad z osobą, która jest żywym przykładem tego, że opera zachwyca niezależnie od wieku. Marina Nikoriuk jest studentką wydziału wokalno – aktorskiego Akademii Muzycznej w Poznaniu i poważną kandydatką na nową polską diwę operową.

Na wywiad umówiłyśmy się w jednej ze świnoujskich kawiarni. Marina przyszła ze swoim chłopakiem – Łukaszem, którego zaraziła fascynacją muzyką operową. Z daleka największe wrażenie robią na mnie jej piękne włosy, ale już po kilku minutach okazuje się, że to tylko jedna z jej licznych zalet. Marina jest niezwykle ciepłą i komunikatywną osobą, przez całą naszą rozmowę uśmiecha się promiennie. Być może dlatego, że tematem wywiadu była jej największa pasja....

Paulina Olsza: Franz Werfel mówił, że każdy człowiek jest melodią. Jaką melodią jest Marina Nikoriuk?
Marina Nikoriuk:
Myślę, że moja osobowość jest nieco melancholijna, więc raczej byłaby to mieszanka jazzu i bluesa.

P.O.: Jak trafiła Pani na wydział wokalno – aktorski Akademii Muzycznej w Poznaniu?
M.N.:
W zasadzie od dziecka śpiewałam. Wszystko i wszędzie, gdzie się tylko dało, chociaż Świnoujście nie daje wielkich możliwości rozwoju. Pierwszy raz na poważnie pomyślałam o śpiewaniu, gdy udałam się na warsztaty wokalne organizowane w naszym mieście. Poszłam na nie kompletnie „zielona” – o operze nie wiedziałam nic. Okazało się, że posiadam warunki głosowe do śpiewania. Zasugerowano mi także, że mam szansę spełnić się w tym rodzaju muzyki. Na warsztatach otrzymałam solidne podstawy jeśli chodzi o techniki szkolenia głosu. Nie poprzestałam jednak tylko na tym, czego się na nich nauczyłam. Razem z moją mamą, która jest pianistką, ćwiczyłam przez długi czas pewne partie utworów i z tym, co udało mi się zrobić, pojechałam na przesłuchania do Poznania. Szczęśliwie dostałam się za pierwszym razem.

P.O.: Jak wyglądają zajęcia na Pani kierunku?
M.N.:
Większość zajęć odbywa się indywidualnie. W tym roku ukończyłam już przedmioty takie jak: kultura, aktorstwo, psychologia czy języki. Zostały mi więc same przedmioty śpiewane np. partie operowe. Czasami zdarza się, że mamy organizowane coś na kształt wykładów, ale tak naprawdę w każdy wykład włączone są zawsze elementy ćwiczeniowe.
Łukasz: Uczelnia organizuje też kursy mistrzowskie, na które zaprasza wielu znanych śpiewaków operowych. Goście przedstawiają różne techniki śpiewania i pomagają studentom w samodoskonaleniu się.

P.O.: Po ukończeniu studiów planuje Pani śpiewanie w operze czy może koncertowanie po kraju i zagranicy?
M.N.:
Myślę, że wszystko wchodzi w grę – trzeba pamiętać, że muzycy operowi mimo znakomitego wyszkolenia mają czasami ogromne problemy w znalezieniu pracy. Jak potoczy się moja kariera? Trudno mi powiedzieć, generalnie chciałabym jednak wygrać kilka znaczących konkursów, aby mieć jakiekolwiek osiągnięcia przy staraniu się o etat w operze. Mezzosopranistki mają tą przewagę, że na rynku jest ich mało i dużo łatwiej jest im znaleźć pracę niż np. sopranistkom.
Łukasz: Środowisko śpiewaków i muzyków operowych jest małe i dość hermetyczne. Studia zaczyna około 100 osób, a kończy od 7 do 10.
M.N.: To prawda, studia takie są bardzo kameralne. Na całym moim wydziale, we wszystkich rocznikach jest około 30 osób. Wszyscy się znamy, panuje wspaniała atmosfera, czujemy się jak jedna wielka rodzina. Z jednej strony jest to wspaniałe - w Akademii jesteśmy w centrum, chuchają i dmuchają na nas z każdej strony. Potem jednak wiele osób ze środowiska ma problemy, gdy przyjdzie im się zetknąć z rzeczywistością.

fot. Artur Kubasik

P.O.: Nie sądzi Pani, że czasy muzyki operowej są już dawno za nami, że minęły lata jej świetności?
M.N.:
Świnoujście jest małym miastem, ale zarówno tutaj, jak i gdziekolwiek indziej, można dostrzec stałą, nie zmieniającą się od kilku dobrych lat grupę ludzi, która muzyce operowej będzie wierna zawsze. Ani w Operze Poznańskiej, ani na koncertach akademickich nie brakuje publiczności, dlatego myślę, że muzyka operowa przetrwa niezależnie od zmieniających się na zewnątrz trendów muzycznych.
Łukasz: Myślę, że jest to też kwestia dojrzenia do tego rodzaju muzyki. Wśród wszystkich słuchaczy można wyodrębnić grupę cichszą, spokojną, stonowaną, która ujścia swych emocji szuka właśnie w operze.
M.N.: Należy przypomnieć też, że opera przez kilkadziesiąt ostatnich lat uległa dużym zmianom. Koncerty nie są już napompowanymi widowiskami, ale noszą w sobie nowoczesność i innowacyjność, którą starają się im nadać reżyserzy. Opera, tak jak teatr porusza tematy uniwersalne. Mówi o uczuciach, które towarzyszą człowiekowi od wieków. Zmienia się tylko podejście do nich.

P.O.: Zaśpiewanie czyjej arii jest Pani największym marzeniem?
M.N.:
Każdy śpiewak operowy ma swój gust, ja do pewnych rzeczy dopiero dorastam, ale na pewno chciałabym zaśpiewać arię bardziej dramatyczną. Jestem zakochana w Puccinim, ale na moje nieszczęście jego ulubionym głosem był sopran i to dla niego pisał najpiękniejsze arie. Od pewnego czasu bardzo interesują mnie też egzotyczne opery rodem z Chin czy Japonii. Mam jednak czysto techniczne problemy ze zdobyciem do nich nut.

P.O.: W teatrze jest wiele przesądów dotyczących ostatnich minut przed rozpoczęciem spektaklu. Najpopularniejszym jest chyba przydeptywanie scenariusza. Śpiewacy operowi też mają swoje zabobony?
M.N.:
Oczywiście. Podobnie do aktorów my też przydeptujemy nuty, gdy upadną przed koncertem. Niektórzy mówią też, że tuż przed występem nie wolno powtarzać roli. Z rzeczy, których wykonywanie może się przyczynić do klęski niezależnie od przesądów wymienić mogę na pewno imprezowanie –działa to bardzo destrukcyjnie na głos. Kilka godzin przed śpiewaniem nie powinno się też jeść, bo brzuch nie jest wtedy tak elastyczny. Osobiście staram się także przez cały czas unikać picia napojów gazowanych, bo podrażniają śluzówkę gardła. Z kolei od słonecznika czy słonych orzeszków robi się chrypka. Oprócz przesądów jest też więc cała masa zakazów.

P.O.: Opera to Pani droga do szczęścia?
M.N.:
Im dłużej nią kroczę, tym bardziej jestem szczęśliwa. Bez opery gasnę.

Źródło: https://iswinoujscie.pl/artykuly/1696/