Dr Józef Pluciński • Poniedziałek [24.01.2011, 07:29:51] • Świnoujście
Z dziejów świnoujskich aptek. Cz.2
Dawne symbole aptek waga i moździerz.( fot. wikipedia.pl
)
Starą świnoujską aptekę „Pod Orłem” Placu Wolności 7, o której obszerniej pisałem w odcinku poprzednim, na przełomie lat 1946-47 objęło i przez kilka lat prowadziło małżeństwo farmaceutów Mrozińskich.
Kierowniczką i tytularną właścicielką była mgr Mrozińska, piękna ciemnowłosa pani, osoba szanowana i niezwykle zasłużona dla zdrowia mieszkańców. Jej zapobiegliwości i staraniom mimo wyjątkowo trudnych warunków komunikacyjnych w świnoujskiej aptece nie brakowało niezbędnych leków. W aptecznym laboratorium, pani mgr Mrozińska z dostępnych najprostszych składników, wytwarzała tak niezbędne wówczas mikstury i maści, które z konieczności zastąpić musiały całkowicie niemal niedostępne leki gotowe, wytwarzane przez przemysł farmaceutyczny. Zmieniło się nieco, gdy i tutaj docierać zaczęły dostawy międzynarodowej pomocy UNRRA, m.in. sulfamidy, tran, materiały opatrunkowe, środki septyczne. Poprzez aptekę do szkół i przedszkoli do świnoujskich dzieci dotkniętych masowo anemią i krzywicą docierał tran. Nie był to wprawdzie smakołyk ale naprawdę z jego pomocą udało się poprawić stan zdrowia wielu, wielu dzieci.
Jadłodajnia prowadzona dzięki pomocy z UNRRA, 1946 r. ( fot. Archiwum autora
)
W warunkach, gdy jedną z miejscowych plag była epidemia duru brzusznego i tyfusu, a praktycznie działał tu tylko jeden lekarz, apteka była głównym dostawcą środków zwalczających wszawicę i rozpowszechniającym środki czystości. W pamięci osób mających wówczas kontakt z apteką i ludźmi, którzy ja prowadzili, utrwaliło się wspomnienie, że państwo Mrozińscy pracujący w aptece, z wielką kulturą i życzliwością traktowali swoich klientów, niezależnie od ich pozycji społecznej, majętności czy wieku. Dla każdego mieli uśmiech, dobrą radę a nierzadko nawet sprzedaż poniżej wartości czy wręcz nie pobieranie opłaty w wypadkach oczywistego ubóstwa. A biedy było wówczas naprawdę sporo.
Była to apteka prywatna, stąd też jej właścicielka, od czasu gdy cały praktycznie handel został uspołeczniony, była przez ówczesne władze traktowana jako relikt systemu kapitalistycznego. Przyznać też trzeba, że nie mieli oni łatwego życia. Oprócz wytwarzanych w aptecznym laboratorium galenowych preparatów, zmuszeni byli do zaopatrywania się z t.zw. „poniemieckich remanentów”, czy dostaw z UNRRA. Z tego tytułu już w latach 1948 – 49 przyprawiano im chętnie na różnych zebraniach łatkę „spekulantów” czy „paskarzy”. Zgodnie z ówczesną doktryną budowania nowego ustroju, przystąpiono w końcu do likwidacji i tego „reliktu”. Tak jak w całej Polsce, na podstawie decyzji politycznych, podjętych na szczeblu centralnym, także apteka w Świnoujściu, z dniem 8 stycznia 1951 roku została przejęta przez państwo i stała się Apteką Społeczną noszącą jakiś tam numer. Przejęcia apteki dokonała bez wcześniejszego uprzedzenia, specjalna komisja, w skład której wchodził przedstawiciel miejscowej administracji, delegat Ministerstwa Zdrowia a także pracownik Urzędu Bezpieczeństwa. Protokołem, jaki na tę okoliczność sporządzono, całe wyposażenie apteki, wszystkie znajdujące się w niej medykamenty i materiały, jak też zawartość kasy, zostały przejęte na rzecz państwa.
Fragment instrukcji Ministerstwa Zdrowia dot. nacjonalizacji aptek, 1951 r. ( fot. Archiwum autora
)
Jej dotychczasowa właścicielka stała się natomiast pracownicą wielkiego państwowego molocha Centrali Aptek Społecznych. W krótkim czasie po pozbawieniu własności apteki, gdy było to tylko możliwe, państwo Mrozińscy opuścili Świnoujście, ostatecznie przenosząc się do Gdańska. Była to dla nich także trudna decyzja, posiadali bowiem trzech synów: Wojciecha, Andrzeja i Michała aktywnych harcerzy, którzy już niejako wrośli w miejscowe środowisko młodzieży. Dzięki pomocy jednego z czytelników udało mi się nawiązać kontakt z jednym z synów, obecnie lekarzem w Gdyni. Nie jest wykluczone, że zaowocuje to ciekawym materiałem opowiadającym o powojennych dziejach naszego miasta.
O ile wcześniej zaopatrzenie apteki zależało od energii i pomysłowości właścicielki, to po uspołecznieniu, sprawy te stały się przedmiotem decyzji urzędniczych i rozdzielników ustalanych na niemal centralnym szczeblu. Odbiło się to naturalnie na stanie tego, co się w aptecznych regałach i szufladach znajdowało. Leki były wprawdzie bardzo tanie i teoretycznie masom dostępne, ale wielu nawet podstawowych medykamentów czy środków higieny, po prostu brakowało. Dostawy odbywały się niezbyt regularnie według trudnego do odgadnięcia schematu. Wyspiarskie położenie Świnoujścia i wynikające stąd trudności komunikacyjne sytuację tę pogarszały.
Jak już wspominałem, sama apteka, mimo wojennych zaniedbań, dzięki staraniom właścicieli, dość długo pozostawała taką, jaką była przed laty, gdy ją zbudowano. Budynek nadal przyciągał wzrok oryginalną fasadą z gzymsami i pilastrami, ciekawymi w kształcie oknami i oryginalną stolarką drzwiową. Zachwycało wnętrze, wyposażone w typowe niegdyś dla aptek szafy z mnóstwem szuflad, szklanye butle i porcelanowe naczynia, pełne tajemniczych maści, ziół i mikstur noszących łacińskie nazwy. Stare meble i sprzęty jak moździerze, młynki i wagi pochodziły jeszcze z dawnej „Apteki pod Orłem”, ale też część została pozwożona przez małżeństwo Mrozińskich z różnych stron regionu.
Przed około 50-ciu laty, Świnoujście wkroczyło w okres intensywnej rozbudowy, związanej z uchwałą rządową w sprawie aktywizacji małych portów z 1958 r. Równolegle z budową nowych domów i całych osiedli, wznoszonych na miejscu dawnych gruzów lub w miejsce zdewastowanych budynków, dokonywano jednocześnie rozbiórek części opuszczonych domów. Był to przy tym czas, że wszystko co stare traktowane było jako gorsze, czy to meble, domy czy mieszkania. W końcu grudnia 1962 roku jedyna wówczas na lewobrzeża apteka przeniesiona została z Placu Wolności do nowozbudowanego pomieszczenia aptecznego przy obecnej ulicy Piłsudskiego. Stara apteka „Pod Orłem” stała jeszcze parę lat pusta. Na pięterku budynku czas jakiś pomieszkiwali przygodni lokatorzy, praktykanci i pracownicy miejscowej, już nowej apteki. Jej stare umeblowanie zwolna ulegało dewastacji. Ostatecznie budynek starej apteki został rozebrany dopiero w 1967 roku. Co stało się z jej unikalnym wyposażeniem, które pamięta jeszcze wielu czytelników, trudno orzec. Żadna informacja na ten temat nie zachowała się. Wdzięczny będę za każdą wiadomość na ten temat.