Dr Józef Pluciński • Czwartek [23.12.2010, 07:43:15] • Świnoujście

Ludzie polskiego Świnoujścia. Juliusz Hebel – rybak cz.2

Ludzie polskiego Świnoujścia. Juliusz Hebel – rybak cz.2

Odrowskie „ptaszki” w remoncie, 1954. ( fot. Archiwum autora )

Kontynuujemy naszą opowieść o Juliuszu Heblu. Po wyzwoleniu Gdyni, w marcu 1945 roku Juliusz Hebel zgłosił się do powstającego Urzędu Morskiego, w którym otrzymał zadanie organizowania rybołówstwa przybrzeżnego oraz inwentaryzacji istniejącej bazy rybackiej na Wybrzeżu. Prawdopodobnie wtedy, w 1946 roku znalazł się on ponownie w Świnoujściu, tym razem jako wysłannik polskiej administracji morskiej, by inwentaryzować istniejące urządzenia i zakłady rybackie oraz poniemieckie jednostki pływające.

Efekty tego rekonesansu były wówczas raczej mizerne. Zdecydowana większość sprzętu była eksploatowana nadal przez niemieckich rybaków, łowiących pod kontrolą i dla potrzeb Rosjan. Nie podlegał on rejestracji a przedstawiciel polskich władz morskich nie był przez Rosjan dopuszczany do nabrzeży rybackich. Wydaje się, że bezpośrednim efektem tego zwiadu było wskazanie na ujście Świny, jako miejsca lokalizacji nowego ośrodka polskiego rybołówstwa. Podjęta jesienią 1946 roku na pierwszej Ogólnopolskiej Naradzie Rybackiej w Szczecinie, uchwała o budowie bazy rybołówstwa na zachodnim skraju wyspy Wolin, podjęta została w oparciu o tę informację. Referował ją dr Stefan Jędrychowski, ówczesny szef resortu żeglugi i rybołówstwa. W konsekwencji na przełomie 1948 i 49 roku rozpoczęto na wschodnim brzegu Świny budowę Bazy Rybackiej, późniejszej „Odry”. O tym, jakie to w przyszłości miało znaczenie dla miasta i gospodarki kraju, pisać nie muszę.

Ludzie polskiego Świnoujścia. Juliusz Hebel – rybak cz.2

Budowa bazy rybackiej u ujścia Świny, 1949 r. ( fot. Archiwum autora )

W tym czasie energiczny, obyty ze sprawami morza i rybołówstwa Juliusz Hebel, powołany został na dyrektora organizowanego przedsiębiorstwa rybackiego „Arka” w Gdyni. Była to początkowo spółka prywatna i dopiero w 1949 roku została, jak większość firm gospodarki morskiej, upaństwowiona. Zdobyte w „Arce” doświadczenia, wykazana energia i kreatywność sprawiły, że w 1950 roku przeszedł do organizującego się, pierwszego w Polsce państwowego Przedsiębiorstwa Połowów Dalekomorskich „Dalmor”. Zadaniem J.Hebla było organizowanie połowów dalekomorskich z pomocą pełnomorskich kutrów rybackich i trawlerów otrzymanych z dostaw UNRRA (Organizacja Narodów Zjednoczonych do Spraw Pomocy i Odbudowy) . Wtedy też doszło do jego trzeciego spotkania ze Świnoujściem, gdy to z racji funkcji pełnionej w nadzorował uruchomienie nowobudowanej bazy rybackiej „Dalmoru” na zachodnim wybrzeżu. W tym miejscu stosunkowo mało znana informacja, która uzupełnia obraz bohatera naszej informacji. W 1949 roku w „Dalmorze” organizowany był kurs zwany Szkołą Szyprów – Rybaków Dalekomorskich. Jednym z tych, którzy ten kurs ukończyli był Juliusz Hebel, kierujący wówczas przedsiębiorstwem rybackim. Decydując o pracy ludzi nie chciał robić tego zza biurka, tylko w oparciu o teoretyczną wiedzę. Ten sposób kierowania i podejmowania decyzji był dla niego charakterystyczny, także w przyszłości, na każdym stanowisku.

Ludzie polskiego Świnoujścia. Juliusz Hebel – rybak cz.2

Fragment PPDiUR „Odra” 1954 r. ( fot. Archiwum autora )

Wkrótce jednak Juliusz Hebel zmuszony został do odejścia nie tylko z rybołówstwa ale też do opuszczenia Wybrzeża. Stało się to za sprawą wszechmocnego wówczas Urzędu Bezpieczeństwa. W czasach narastającej jakoby walki klas i pogoni za potencjalnymi wrogami ustroju, podejrzliwości w stosunku do wszystkich, którzy otarli się o okres międzywojenny, obecność na dyrektorskim stanowisku byłego studenta Politechniki Gdańskiej a na dobitkę korporanta, była niedopuszczalną. W 1952 roku Juliusz Hebel na podstawie bliżej niesprecyzowanych zarzutów odwołany został z zajmowanego stanowiska i otrzymał nakaz opuszczenia Gdyni. Rzeczywistą, acz nieoficjalną przyczyną był fakt zamieszkiwania brata w Hamburgu i siostry w Szwecji. To wystarczyło by znaleźć się na czarnej liście. Najbezpieczniejszym był znowu wyjazd do Warszawy. Dzięki t.zw. układom i znajomościom z żeglarskiej łączki, udało się znaleźć na jakiś czas pracę w przedsiębiorstwie „Żegluga na Wiśle”, która w końcu też coś wspólnego z wodą i żeglugą miała.

Źródło: https://iswinoujscie.pl/artykuly/16465/