Pani Elżbieta rozpoczęła tę swoistą tradycję około roku 1996. Jej mąż wyjeżdżał wówczas często do pracy w Niemczech.
- Tam są od dawna pięknie przystrajane domy i balkony, więc pomyśleliśmy czemu by u nas tak nie zrobić – mówi.
Zaczęło się od kilku sznurów lampek na dachu. Potem z roku na rok przybywało oświetlenia.
- Staram się zmieniać albo kolory, albo ułożenie – opowiada pani Elżbieta. – Rozwieszenie wszystkiego to dość ciężka praca, ale bardzo satysfakcjonująca. Cieszy mnie potem wygląd przystrojonego domu.
Sąsiedzi pani Eli już na początku grudnia dopytują się kiedy zawiesi lampki. Jak mówią w rozmowie z nami, nie wyobrażają sobie już nastroju świątecznego bez bajecznego domku na Czeskiej.
- Światełka palą się od wieczoru tak gdzieś do godziny 22-23. W samą Wigilię i Święta a także Sylwestra oraz Nowy Rok nie gasimy ich przez całą noc.
Jak tłumaczą właściciele bajkowego domku, rachunki wzrastają im w okresie świątecznym tylko o około 100 złotych.
- Odczuwa się to oczywiście, ale ważne jest to ile mamy z tego przyjemności. I my i mam nadzieję sąsiedzi czy przechodnie, którzy obserwują dom – podkreśla pani Ela.