- Lekarz nie dość, że powiedział, iż dziecko jest zdrowe i uśmiechnięte, bo widział jak bawiłam się z nim na korytarzu, to jeszcze ostatecznie uznał, iż nie może nas przyjąć, bo nie należymy do tamtej przychodni – pisze kobieta.
Tłumaczy, że w chwili wizyty w gabinecie synek miał 37.6 stopni ponieważ zadziałał lek przeciwgorączkowy, który mu podała.
- Lecz po powrocie do domu synek znów ma wysoką gorączkę. Ale cóż, pan doktor stwierdził, że mamy się zgłosić w sprawie leczenia do swojego rodzinnego lekarza, bo on nie będzie leczył dziecka, które wygląda na zdrowe… - tłumaczy Czytelniczka. - Nie wiem jak można tak potraktować maleńkie dziecko, które naprawdę jest chore. Moim zdaniem lekarz w całodobowej przychodni, która zdaje się jest dla wszystkich potrzebujących doraźnej opieki powinien udzielić pomocy.