Sobotnia konferencja prasowa, zorganizowana na placu budowy falochronu zewnętrznego (bo plac budowy gazoportu przypomina pustynię Gobi i dla kamer nie jest atrakcyjny) trwała około 1 godziny. Zbigniew Rapciak - kontrowersyjny Prezes Polskiego LNG, zadowolony z efektów swojej pracy opowiadał Premierowi i licznie zgromadzonym dziennikarzom o wspaniale układającej się współpracy z lokalny społeczeństwem i ekspresowym tempie inwestycji.
O żabkach, które Polskie LNG przenosiło z miejsca na miejsce i systemie ORV- który gazo-firma będzie wprowadzać w gazoporcie (mimo że nie ma wyników badań jak chlorowana i zimna woda będzie wpływać na uznamskie kąpielisko, a spółka nie ma pozwolenia środowiskowego na tą inwestycję).
Uszczęśliwiony zadowoloną miną Premiera, Rapciak zaczął mówić w końcu o elektrowni gazowej, która powinna powstać w Świnoujściu. I w ten sposób po raz pierwszy powiedział głośno to, o czym wcześniej szeptem w zaciszu gabinetów mówią i co planują „wielcy” menadżerowie - budowa gazoportu to dopiero początek uprzemysławiania Świnoujścia. Choć już wcześniej sceptycy budowy Terminalu LNG w Świnoujściu wskazywali, że takie zagrożenie jest realne.
Przypomnijmy - o budowie terminalu chemicznego w porcie zewnętrznym na swoich stronach przyznał się Zarząd Morskich Portów Szczecin - Świnoujście (informację usunięto po jej nagłośnieniu przez dziennikarzy). Sekretarz miasta Świnoujścia Dariusz Wojcieszek (ze Szczecina), wiele razy snuł wizję zakładów petrochemicznych i wielkich chłodni na prawobrzeżnej stronie miasta. A jeden z wiceprezydentów Andrzej Szczodry nie kryje, że jednym z jego priorytetów jest budowa nowego portu i lokowanie strefy przemysłowej w okolicach Mulnika - na Uznamie!
Jak napisał jeden z Czytelników naszego portalu: „jest zagrożenie, że Świnoujście będzie bardziej przemysłowe, niż niejedno z miast na Górnym Śląsku’. Tylko czy mieszkańcy Świnoujścia tego chcą? I czy ktoś kiedyś ich o to zapyta?
Magda Kliszka