iswinoujscie.pl • Środa [29.09.2010, 06:52:30] • Świnoujście

Przeżyli razem pół wieku. Uroczystości Złotych Godów. Zobacz film!

Przeżyli razem pół wieku. Uroczystości Złotych Godów. Zobacz film!

fot. Sławomir Ryfczyński

W poniedziałek 27 września sześć par zostało odznaczonych medalami za długoletnie pożycie małżeńskie. Szczęśliwi jubilaci świętowali w urzędzie miasta. Zapytaliśmy ich o recepty na szczęście. Prócz miłości, szacunku i kompromisów liczy się… miód i fakt, że żadne z małżonków nie pali! Przeczytajcie dwie historie „złotych par”.

Państwo Aurelia i Leszek Dworakowscy związek małżeński zawarli 12 grudnia 1959r. w Świnoujściu. Przybyli do naszego miasta z nakazami pracy. Pani Aurelia do szkoły w Przytorze, gdzie przepracowała 11 lat. Pan Leszek do Rybackiej Bazy Remontowej. Pani Aurelia całe zawodowe życie związała ze szkolnictwem, pracowała w szkołach nr 6
i nr 7. Pan Leszek pracował w gospodarce morskiej. Państwo Dworakowscy wychowali dwóch synów, mają dwóch wnuków.

Jak się poznali?

Pani Aurelia: Leszek szukał kolegi. Zapukał do moich drzwi. Pamiętam, że akurat zapinałam firanki. Zamiast kolegi znalazł mnie… już na zawsze.

Pan Leszek: zaprosiłem ją do kawiarni i na tańce. Wtedy nie było dyskotek, tylko potańcówki albo zabawy. Tak się je nazywało. Chodziliśmy do domu kultury na Warszowie. Eleganckiego, gdzie młodzież bawiła się kilka razy w tygodniu. W latach 50 i 60 Warszów to była piękna dzielnica.

Jak pytamy o receptę na szczęście, pan Leszek spogląda uroczo na żonę opowiadając, że jest wzorem małżonki i kobiety.

- Taka ciepła i dobra osoba - mówi.

Pani Aurelia dodaje, że są zgrani charakterami.

- Ja muszę czasem ustępować mężowi – przyznaje.

- Bo ja jestem uparciuchem – tłumaczy pan Leszek i z miną pełną powagi dodaje, że oboje nigdy nie palili papierosów. To jego zdaniem ważny krok do szczęścia. Poza tym hobby. W przypadku naszego rozmówcy to pasieka. – „Najlepsza apteka to najlepsza własna pasieka”, „Kto mód łyka ten jak koń bryka” – cytuje z uśmiechem pan Leszek.

Przeżyli razem pół wieku. Uroczystości Złotych Godów. Zobacz film!

fot. Sławomir Ryfczyński

Państwo Lucyna i Henryk Bielawscy związek małżeński zawarli 12 listopada 1959r w Kołczewie , do Świnoujścia przyjechali w 1970r. Pani Lucyna jest doradcą podatkowym. Pan Henryk jest biegłym rewidentem. Państwo Bielawscy wychowali jedno dziecko, mają jednego wnuka.

U naszych kolejnych bohaterów była miłość od pierwszego wejrzenia, niczym w hollywoodzkich filmach.

- Pracowałam na poczcie – opowiada pani Lucyna. – Henryk był w wojsku i przyszedł odebrać paczkę. Pamiętam jak zajrzał do okienka. Zobaczyłam te jego piękne czarne oczy i z miejsca się zakochałam.

- Tak, to bez wątpienia była miłość od pierwszego wejrzenia – tłumaczy pan Henryk. – Od razu chciałem zapraszać przyszłą żonę na ranki. Pamiętam, że poszliśmy do kina. Filmu nie pamiętam…

Przeżyli razem pół wieku. Uroczystości Złotych Godów. Zobacz film!

fot. Sławomir Ryfczyński

Państwo Weronika i Tomasz Pietroczukowie, związek małżeński zawarli siódmego kwietnia 1960r. w Kołczewie. Pani Weronika jest nauczycielką języka polskiego, w szkole przepracowała 37 lat. Pan Tomasz związał swoje zawodowe losy z gospodarką morską, 35 lat przepracował na jednostkach pływających w porcie. Państwo Pietroczukowie wychowali dwoje dzieci, syn jest nauczycielem, a córka siostrą zakonną i mają dwoje wnucząt.

Ich recepta na szczęście to miłość, zgoda i zrozumienie.

- Nikt nie jest idealny. Wszyscy mamy wady i zalety – mówi pani Weronika. – Trzeba zaakceptować drugą osobę taką jaką jest. A nie oczekiwać, że na siłę się zmieni pod nasze wyobrażenie.

- Między nami była najpierw przyjaźń a potem miłość. Bardzo silna – dodaje pan Tomasz. – Żona, jak jeszcze była moją dziewczyną czekała na mnie dwa lata! Tyle czasu byłem w wojsku.



Państwo Pietroczukowie poznali się w domu rodziców pana Tomasza. Pani Weronika przyjechała do Sierosławia do pracy w szkole.

- Zaprzyjaźniłam się z siostrą Tomka, Danusią – opowiada pani Weronika. – Razem z innymi koleżankami i kolegami tworzyliśmy wspaniałą zgraną paczkę przyjaciół.

- I tak się wszystko poukładało, że z kolegów staliśmy się parą – dodaje pan Tomasz.

Pani Weronika wspomina, że mąż był szczupły, ale przystojny.

- Wiele znaczyło dla mnie z jakiej był rodziny. Teściowie byli wspaniałymi ludźmi. Wiedziałam, że z takiej rodziny nie może wyjść żaden drań czy łobuz – dodaje z uśmiechem. – A dobre korzenie to podstawa. Wtedy ma się wzorce i małżeństwo przetrwa w zgodzie.

Źródło: https://iswinoujscie.pl/artykuly/15437/